Ministerstwo Energii szykuje nową opłatę paliwową. Opłata ma być doliczana do każdego litra benzyny i oleju napędowego. Zdaniem ekspertów po wejściu w życie nowych przepisów tankowanie będzie droższe. Spółki paliwowe przekonują jednak, że opłata nie uderzy kierowców po kieszeni.
Wprowadzenie opłaty emisyjnej zakłada nowelizacja ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych przygotowana przez Ministerstwo Energii. Z projektowanych przepisów wynika, że do każdego litra benzyny i oleju napędowego doliczone będzie 8 groszy.
Jak wyliczyli eksperci z branżowego portalu Wysokienapiecie.pl, po wejściu w życie nowych przepisów, kierowca samochodu benzynowego wyda na paliwo miesięcznie o 6 złotych więcej.
Opłata bez wpływu na ceny?
Innego zdania jest resort energii, który we wtorek stwierdził, że "wprowadzenie opłaty emisyjnej nie powinno skutkować bezpośrednim wzrostem cen dla klientów detalicznych". W środę do proponowanych zmian odnieśli się też przedstawiciele dwóch koncernów paliwowych - Orlen i Lotos.
- Analizujemy sytuację w kontekście wszystkich uwarunkowań makroekonomicznych i rynkowych i dzisiaj co do zasady zyskujemy przekonanie, że wprowadzenie opłaty emisyjnej nie będzie skutkować wzrostem cen dla naszych klientów detalicznych - powiedział Zbigniew Leszczyński, członek zarządu ds. sprzedaży w PKN Orlen.
Płocki koncern dodał w komunikacie, że na ceny paliw przede wszystkim wpływają koszty zakupu ropy naftowej, notowania paliw gotowych na giełdach europejskich w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii oraz relacja kursowa złotego do dolara. Wpływ na ceny paliw mają również "warunki na lokalnym rynku i oraz otoczenie konkurencyjne".
Również Lotos zwraca uwagę, że na ceny paliwa mają przede wszystkim wpływ m.in. kurs złotego do dolara oraz ceny ropy. "W drugiej kolejności na ceny paliw wpływają takie czynniki jak: sytuacja na lokalnym mikro-rynku, otoczenie konkurencyjne, czyli konkurowanie z innymi stacjami i sklepami, położenie stacji – odległość od aglomeracji czy węzłów komunikacyjnych, a także przyzwyczajenia i oczekiwania klientów" - napisano w środowym komunikacie.
I w tym przypadku spółka uważa, że wprowadzenie opłaty nie przełoży się na ceny na stacjach paliw.
Zapłacimy za zanieczyszczenia
Zdaniem wiceministra energii Michał Kurtyki ilość zanieczyszczeń powietrza emitowanych przez samochody uzasadnia wprowadzenie opłaty emisyjnej od paliw silnikowych.
- Jeżeli w mieście takim jak Warszawa 60 procent zanieczyszczeń powietrza pochodzi z samochodów, to najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić. Mamy szacunki, mówiące, że koszty wynikające z zanieczyszczenia powietrza w samej Warszawie to 6-18 miliardów złotych rocznie. To są gigantyczne pieniądze. A w skali całego kraju szacunki Światowej Organizacji Zdrowia mówią o 45 tysiącach zgonów rocznie - z powodu efektów zanieczyszczenia powietrza - podkreślił Kurtyka.
Kolejny projekt
Na początku marca projekt nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów. Projekt czeka na rozpatrzenie przez rząd.
Jednak to nie pierwszy taki pomysł. Prawo i Sprawiedliwość już w ubiegłym roku było za wprowadzeniem nowej opłaty paliwowej, z której miała być finansowana między innymi budowa dróg lokalnych i mostów. Politycy opozycji wskazywali jednak, że nowa opłata paliwowa w wysokości 20 groszy za litr przełożyłaby się na podwyżkę ceny paliwa o 25 groszy na litrze.
Autor: ps//sta / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock