Nad Wisłą powstał pierwszy sklep bez opakowań. To przełom i być może początek wielkiej zmiany naszej mentalności oraz nawyków, przez które tworzymy góry śmieci.
Pierwszy w Polsce sklep bez opakowań powstał w Warszawie. Prowadzi go Hiszpan Mark Navarro z swoją rodaczką Carlą. Jego nazwa - "Nagie z natury" - odnosi się do tego, że wszystkie produkty prezentowane są tak, jak oferuje nam je natura.
Południe Europy w Warszawie
Hiszpanom mieszkającym w Polsce brakowało nad Wisłą sklepów, jakie znają z południa Europy. - Tam produkty kupuje się na wagę. Mięso u rzeźnika, ryby w sklepie rybnym, warzywa i owoce w warzywniaku. Supermarkety służą głównie do kupowania detergentów, kosmetyków i napojów - tłumaczy Mark Navarro i dodaje, że w Polsce jest inaczej. Kiedy wraz z Carlą zauważył, że w stolicy brakuje miejsca z produktami wysokiej jakości i o przystępnej cenie, postanowili zaryzykować. Stworzyli własny biznes.
- Sprzedajemy ekologiczne produkty na wagę, prosto z oryginalnych worków, w miejscu do którego klienci mogą przychodzić z własnymi pojemnikami. Dbają przy tym o środowisko i oszczędzają pieniądze - zachwala właściciel. W asortymencie sklepu jest obecnie 140 produktów. Wszystkie w 100 proc. ekologiczne. Można tam dostać m.in. makarony, ryż, płatki śniadaniowe, wiele rodzajów mąk, chleb, świeże jajka, olej, oliwę, miód, zboża, czy nasiona. - Kiedy klient przychodzi do nas z własną butelką, to nie płaci dodatkowo za opakowanie i może kupić na przykład pół litra ekologicznej, hiszpańskiej oliwy z oliwek extra virgin za 14 złotych - tłumaczy Mark Navarro i dodaje, że klienci, którzy nie mają własnych opakowań mogą otrzymać darmowe papierowe torebki, słoiki, czy szklane butelki. - Kiedy do nas wrócą i ponownie ich użyją dostaną zniżkę - zachęca Mark.
Jednak "Nagie z natury" to nie tylko biznes, to także idea. - Używanie plastikowych opakowań niesie dla środowiska katastrofalne skutki. Wiemy, że sami świata nie zmienimy, ale chcemy przyczynić się do takiej zmiany, uświadamiając naszych klientów, że istnieją inne formy konsumpcji: odpowiedzialnej i nie szkodzącej środowisku - wyjaśnia Mark.
Pomysł z importu
Idea sklepów, w których nie ma jednorazowych opakowań przywędrowała do Polski z Zachodu. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W oddalonym o 500 km od Warszawy Berlinie od roku działa supermarket bez opakowań i foliowych siatek przy kasach. Sklep nazywa się Original Unverpackt co oznacza „Oryginalnie Niezapakowane”. Jego założycielki, czyli Sara Wolf i Milena Glimbowski pieniądze na otwarcie biznesu otrzymały od internautów. W kampanii corwdfundingowej zebrały ponad 100 tys. euro, choć deklarowały, że potrzebują o połowę mniej. W sklepie można wybierać spośród 400 produktów. Żaden z nich nie jest zapakowany w znane z tradycyjnych sklepów kartony, kubeczki, puszki, tacki, butelki, czy pudełka. A klienci, którzy chcą kupić np. makaron muszą przyjść do sklepu z własnym opakowaniem. Podobnie jest z innymi produktami, czyli np. sokami, jogurtami, czy śmietankami, które należy napełnić w zabrane ze sobą butelki, czy słoiczki. To wszystko sprawia, że na śmietnik trafia o wiele mniej jednorazowych opakowań i torebek, które służą nam tylko do tego, aby przetransportować towar do domu. Kilka lat wcześniej, bo w 2007 roku na pomysł sklepu bez opakowań wpadła Catherine Conway z Londynu. Kobieta założyła warzywniak o nazwie " Unpackaged", czyli po prostu "Niezapakowane". Po pięciu latach sukcesów postanowiła rozwinąć biznes. Przeniosła sklep do większego lokalu, w innej dzielnicy, a przy nim otworzyła również kawiarnię i restaurację. To jednak był błąd. Po roku cały interes splajtował. Conway tłumaczyła potem, że niepotrzebnie skupiła się na dodatkowych usługach. Nie poddała się jednak i w lutym tego roku wraz ze znajomymi otworzyła nowy biznes oparty na idei odchodzenia od opakowań.
Zmiana myślenia
Zdaniem dr Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek, kierowniczki studiów podyplomowych Food Studies na Uniwersytecie SWPS w Polsce rośnie świadomość dotycząca jakości produktów spożywczych, a coraz więcej osób zwraca też uwagę na ochronę środowiska. Dlatego - jej zdaniem - pomysł sklepu bez opakowań może się przyjąć. - Kupujemy energooszczędne żarówki, segregujemy śmieci, kolejnym krokiem jest ograniczanie ilości odpadów. W najbliższych latach będzie pojawiać się w Polsce więcej proekologicznych inicjatyw około kulinarnych, ale raczej będą one skoncentrowane w dużych miastach - twierdzi.
I dodaje, że sukces warszawskiego sklepu będzie zależał m.in. od tego, czy dowiedzą się o nim odpowiedni klienci.
- Często kwestia tego, czy jakiś biznes utrzyma się, czy upadnie nie zależy wyłącznie od profilu. Istotne jest też to czy informacja o działalności dotrze do odpowiednich osób. Czasem działając w niszy można osiągnąć więcej niż konkurując z wieloma podmiotami o podobnym profilu - dodaje badaczka.
Utrzyma się?
Edyta Kochlewska, redaktor naczelna serwisu Dlahandlu.pl podkreśla, że coraz więcej osób marzy o powrotu do korzeni i natury, dlatego podobnych inicjatyw będzie przybywać. - Nie jest za wcześnie na rewolucję. Przy takiej liczbie alergii i chorób spowodowanych niezdrową żywnością będzie rosła grupa konsumentów, którzy będą musieli kupować żywność ze sprawdzonych źródeł, od indywidualnych rolników, którzy nie stosują nawozów przy uprawach. Taka żywność jest zdrowsza, ale też tańsza, bo omija się pośredników. Dodatkowo jest świeża, bo nie musi pokonywać setek tysięcy kilometrów, żeby dotrzeć do sklepów z Hiszpanii czy Portugalii - wyjaśnia Edyta Kochlewska.
Ekspertka twierdzi, że pionierski sklep ma szansę, aby się utrzymać na rynku.
- Warszawiacy ciągle poszukują nowinek zakupowych. Rośnie popularność miejsc, gdzie można kupić zdrowe jedzenie: biobazarów, targów śniadaniowych, piekarni sprzedających tradycyjne wypieki. Zarzuceni śmieciowym jedzeniem w sklepach, świadomi konsumenci, coraz częściej szukają miejsc, gdzie mają pewność, że żywność nie jest wytwarzana w sposób przemysłowy, ale pochodzi od indywidualnych rolników, prowadzących gospodarstwa w najbliższej okolicy. Dla tych osób ważne jest także kupowanie produktów bez folii, opakowań, bo rozumieją, że ograniczanie ilości śmieci to jedno z wyzwań, na które przemysł spożywczy nie nauczył się jeszcze odpowiadać - twierdzi Kochlewska.
Potrzeba zmian
Sklepy bez opakowań mają nie tylko przyczynić się do zmniejszenia ilości wytwarzanych śmieci, ale przede wszystkim zmienić nasze myślenie o tym, jak dziś postępujemy z plastikowymi tackami, pojemnikami, czy foliowymi torebkami. Opakowania służą nam krótko, ale na środowisko naturalne oddziaływają negatywnie bardzo długo. Mało kto zdaje sobie sprawę, że przeciętny Polak produkuje rocznie ponad 300 kilogramów śmieci. Zdecydowana większość, bo 63 proc. odpadów trafia na wysypisko, a tylko 16 proc. do recyklingu. Katarzyna Guzek z Greenpeace uważa, że jest wiele przyczyn, dla których powinniśmy odchodzić od plastikowych opakowań. - Zmniejszymy wtedy ogromną ilość generowanych odpadów, które są konsekwencją tego, że recykling w Polsce dopiero raczkuje. Po drugie unikniemy sytuacji, w których zwierzęta (często są to ptaki), zjadają fragmenty plastikowych opakowań myśląc, że to pożywienie. Po trzecie unikniemy wprowadzania do środowiska naturalnego elementów, których rozkład trwa od kilkudziesięciu do nawet kilkuset lat - wylicza Guzek.
Mniej foliowych torebek
Do walki z rosnącą górą śmieci włączyła się również Unia Europejska, która stopniowo wdraża program ograniczenia ilości foliowych torebek w sklepach. Unijni urzędnicy chcą, aby do 2017 roku ich zużycie w krajach UE spadło o 50 proc., a do 2019 nawet o 80 proc. Za pięć lat, czyli w 2020 roku foliowe torebki mają być całkowicie zakazane. To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, bo problemem są nie tylko foliowe torebki, w które wkładamy zakupy, ale również plastikowe opakowania produktów. Zdaniem Edyty Kochlewskiej plastik szybko nie zniknie ze sklepowych półek. - Producenci artykułów spożywczych chcą, żeby ich produkt był jak najbardziej kolorowy, żeby wyróżniał się na półce i dzięki temu został kupiony. Nawet jeżeli opakowania foliowe są zastępowane kartonowymi, to w środku i tak jest jeszcze często dodatkowa warstwa folii - mówi Kochlewska i wspomina, że w jednym z sieciowych sklepów znalazła "ekologiczną herbatę", w której każda z 20 torebek była zapakowana w oddzielną folię. - Zmiany na razie są zatem raczej powierzchowne - dodaje.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl