Organizacje z branży "zielonej energii" apelują do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). W ich ocenie, nowela nie poprawi złej sytuacji branży, a dodatkowo podważa zaufanie do państwa, bo jest zmianą reguł w trakcie gry.
Według nich, przyjęte w nowelizacji rozwiązania nie zlikwidują w perspektywie kilku lat nadpodaży świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE - tzw. zielonych certyfikatów - na rynku. Nadpodaż jest jedną z głównych przyczyn niskich cen certyfikatów, co przekłada się na niski poziom wsparcia źródeł odnawialnych i trudną sytuację inwestorów.
Zmiany w opłatach
Zasadniczą zmianą, wprowadzaną w noweli jest rezygnacja ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej, wynoszącej 300,03 zł/MWh i powiązanie jej z rynkowymi cenami certyfikatów. Opłata ma wynosić 125 proc. średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh. W czasie zorganizowanej w piątek przez branżowe organizacje dyskusji, wiceprezes PIGEOR Tomasz Podgajniak podkreślał, że nowela zmienia reguły w trakcie gry, zaplanowanej przez inwestorów na 15 lat. Taki był bowiem typowy okres umów z bankami na finansowanie inwestycji w OZE. Umowy te, podpisywane w latach 2009-2011 zakładały stabilne ceny certyfikatów, które w założeniu miały wyrównywać różnicę między ich kosztami produkcji, a niższą od nich ceną rynkową sprzedawanej energii - wskazywał. W jego ocenie, aby spełniać swoją funkcję powinny być warte nie mniej niż 180 zł/MWh. Tymczasem dziś ich rynkowe ceny są poniżej 30 zł/MWh, głównie z powodu nadpodaży.
Problem nadpodaży
Branża OZE upatruje najważniejszej przyczyny nadpodaży w traktowaniu współspalania biomasy z węglem w blokach elektrowni jako OZE. Już w 2011 r. alarmowaliśmy ówczesny rząd o niebezpieczeństwie zachwiania stabilnością systemu wsparcia - przypomniał Podgajniak. Ocenił też, że nowelizacja w żaden sposób nie rozwiązuje problemu nadpodaży, bo nie zwiększa popytu na certyfikaty. Przypomniał, że popyt ten jest regulowany poziomem obowiązku zakupu certyfikatów, który corocznie ustala w rozporządzeniu minister energii. Zdaniem wiceprezesa SMEW Kamila Szydłowskiego, po obniżeniu opłaty zastępczej sytuacja nie ustabilizuje się w ciągu pięciu lat, co przewidywano w uzasadnieniu noweli. W Polsce jest co najmniej 800 małych, często rodzinnych spółek, które zainwestowały w energetykę wiatrową, a dziś dopłacają do tej działalności - mówił Szydłowski, podkreślając, że są już pierwsze przypadki sprzedaży tych wiatraków za granicę i likwidacji działalności. Ci ludzie zostali ostatecznie zniechęceni do interesów na rynku regulowanym przez państwo - ocenił.
Widmo bankructw
Były prezes PSE Henryk Majchrzak zauważył inne niebezpieczeństwo, wiążące się z możliwymi bankructwami w branży wiatrowej. Przypomniał, że wiatraki to dziś ważny element systemu elektroenergetycznego i ich znikanie oznacza problemy z uzupełnianiem ubytków mocy. Trzeba szukać sposobu powrotu ceny certyfikatów do poziomu, który przyjęto, tworząc ten system, czyli ok. 250 zł/MWh, a mechanizm w noweli z definicji nie uzdrawia sytuacji - ocenił. Do apelu o weto przyłączyła się Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji, której członkowie m.in. dostarczają urządzenia sterujące dla OZE. Prezes Izby Stefan Kamiński oceniał, że nowela podważa zaufanie potencjalnych kolejnych inwestorów i potęguje ryzyko regulacyjne. Jego zdaniem, niektórzy zagraniczni inwestorzy mogą ją nawet zinterpretować jako tworzenie warunków do wrogich przejęć poprzez doprowadzenie do bankructwa grupy inwestorów. Nowelizacja została zgłoszona jako projekt poselski, ale z poparciem Ministerstwa Energii. Resort stał na stanowisku, że zmiana reguł jest potrzebna, bo dotychczasowy model wsparcia się nie sprawdził, gdyż nie zapewnił odpowiednio wysokiej ceny. Uzasadnienie projektu stwierdzało, że poprzez powiązanie ceny opłaty zastępczej z ceną certyfikatów, podmioty zobowiązane chętniej będą kupować certyfikaty zamiast płacić opłatę, co z czasem zlikwiduje nadpodaż.
Autor: ps/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Damian Formella/bystra.info