Zmiana ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) w ekspresowym tempie przeszła przez Sejm i Senat. Dla przedsiębiorców produkujących zieloną energię oznacza to całkowitą zmianę zasad rynku i znacznie mniejsze przychody, co może skutkować nawet bankructwami. Przedstawiciele branży apelują do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie projektu. Podobny apel składa opozycja.
Za produkcję energii odnawialnej, np. z wiatru, wody czy słońca przedsiębiorcy dostają odpowiedni certyfikat, który wart jest ok. 30 zł/MWh. Zarabiają więc nie tylko na sprzedaży prądu, ale też na zielonych certyfikatach.
Sprzedawcy prądu muszą bowiem wykazać się odpowiednim poziomem energii z odnawialnych źródeł. Mogą rozliczyć się z tego obowiązku zielonymi certyfikatami (własnymi albo kupionymi na rynku) lub uiścić tzw. opłatę zastępczą. Ta ostatnia wynosi aż 300 zł/MWh.
To się jednak zmieni. Po wejściu w życie nowej ustawy, opłata będzie mogła wynosić maksymalnie 125 proc. ceny zielonego certyfikatu.
Zmiana zasad
- W trakcie gry zmienia się reguły i to w taki sposób, żeby dobić branżę - mówił mówił Tomasz Podgajniak z Polskiej Izby Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej i były minister środowiska.
Dlaczego niższa wysokość opłaty zastępczej uderzy w inwestorów na rynku OZE? Bo opłata ta jest punktem odniesienia w długoterminowych kontraktach na sprzedaż prądu. Najniższa gwarantowana cena odbioru energii z farm wiatrowych często była ustalana na podstawie odsetka opłaty zastępczej. W dodatku na tej podstawie często były zaciągane kredyty na inwestycje w farmy wiatrowe. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej uważa, że zmiany we wzorze opłaty zastępczej mogą automatycznie zmienić zapisy zawartych kilka lat temu z wielkimi grupami energetycznymi kontraktów albo być przyczyną ich wypowiedzenia.
Szacuje się, że w wyniku nowelizacji ustawy o OZE przychody farm wiatrowych spadną o jedną trzecią. Gdy tak się stanie, zdolność do spłaty pożyczek zmaleje. Banki staną przed koniecznością restrukturyzacji złych kredytów, a w niektórych przypadkach ustawa może spowodować bankructwa przedsiębiorców.
Apel o weto
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wystosowało w tej sytuacji apel do prezydenta o zawetowanie ustawy. - Problem jest nie tylko branży wiatrowej, on uderzy w całą gospodarkę - mówi Tomasz Podgajniak z Polskiej Izby Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej i były minister środowiska.
Do apelu przyłączają się także przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Wnioskujemy do prezydenta o zawetowanie ustawy o OZE, bo ona niszczy odnawialną energetykę, blokuje jej rozwój, szanse na uniezależnienie energetyczne Polski - powiedział szef partii w środę na konferencji prasowej w Sejmie. Według niego, dzisiaj "nie spełniamy żadnych warunków, norm, do których się zobowiązaliśmy i nie spełnimy ich do roku 2020". - Przypomnę, 15 procent energii w 2020 roku powinno pochodzić z energii odnawialnej. Nie spełnimy tych wymagań, bo dewastacja, zaoranie naturalnej, zielonej, energii odnawialnej przez PiS jest nieprawdopodobne - stwierdził Kosiniak-Kamysz.
Bez konsultacji
Nowe przepisy dot. OZE krytykował też inny poseł ludowców Mieczysław Kasprzak. - To jest bardzo zła ustawa, przygotowana bez konsultacji społecznych, przyjęta w trybie ekspresowym. Spowoduje ona, że już trudna sytuacja producentów energii zielonej, odnawialnej, pogorszy się - przekonywał.
Do kontrowersji wokół sposobu uchwalenia ustawy odnoszą się też eksperci. - To było 15 dni, odkąd inicjatywa posłów wpłynęła do laski marszałkowskiej do uchwalenia przez senat, bez konsultacji społecznych, bez możliwości wypowiedzenia się przedstawicieli branży. Na komisji sejmowej nie zostaliśmy wpuszczeni do Sejmu; bez wysłuchania głosu Urzędu Regulacji Energetyki. To są poważne błędy legislacyjne - puentował Podgajniak.
Autor: ps/ms / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock