Tak czy inaczej, Polacy zapłacą. I zapłacą 2,5 miliarda złotych minimum - mówił w TVN24 wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z Kukiz'15 komentując rządową propozycję nowej opłaty emisyjnej doliczanej do paliwa. Jak dodał, możliwe, że koncerny już podnoszą ceny paliw, żeby podwyżki po zmianie przepisów nie były mocno zauważalne.
W środę wieczorem w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw. Nowe przepisy, które mają zacząć obowiązywać od 2019 roku i zakładają stworzenie Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) oraz wprowadzenie dodatkowej opłaty emisyjnej.
Środki z opłaty, czyli 8 groszy od każdego litra paliwa, w 85 proc. mają trafić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a w 15 proc. - do nowo utworzonego FNT. W rzeczywistości faktyczny koszt związany z opłatą to jednak około 10 groszy od litra paliwa ze względu na konieczność zapłacenia VAT.
W 2019 r. rząd planuje dzięki całej nowelizacji zebrać 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.
Nowy podatek
Zbigniew Gryglas ze Zjednoczonej Prawicy stwierdził w TVN24 BiS, że Polska musi inwestować w czyste powietrze i niskoemisyjny transport. - Któż ma za to płacić, jak nie my, którzy dzisiaj trujemy? - ocenił.
Zdaniem posłów partii opozycyjnych nowa opłata w rzeczywistość będzie kolejnym podatkiem nałożonym na obywateli. Tak ocenia nową opłatę emisyjną m.in. Zdzisław Gawlik z Platformy Obywatelskiej.
Były poseł PiS, a obecnie członek klubu Kukiz'15 Łukasz Rzepecki (wykluczony w ubiegłym roku z Prawa i Sprawiedliwości za sprzeciw wobec opłaty paliwowej) stwierdził w trakcie sejmowej debaty, że rządowy projekt to "antyludzka ustawa, benzyna plus".
"Tak czy inaczej, Polacy zapłacą"
Krytycznie o projekcie mówi wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka. - Już w tym momencie 53 proc. ceny benzyny to są podatki. VAT, akcyza, opłata paliwowa. Prawo i Sprawiedliwość chce to podbić - ocenił w TVN24. Jak dodał, "PiS obiecywało, że nie będzie żadnych podwyżek podatków, tymczasem robi to samo, co Platforma Obywatelska". - Po cichutku podwyższają opłaty, daniny, podatki - stwierdził.
Tyszka odniósł się także do zapewnień ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który mówił w Sejmie, że opłata emisyjna nie spowoduje podwyżek na stacjach. Wyjaśnił, że jej zapłata spadnie na producentów paliw i importerów.
- To jest ekonomiczna niemożliwość - ocenił Tyszka. - Jeżeli oni nawet na początku ukryją te podwyżki, to tak czy inaczej, Polacy zapłacą. I zapłacą 2,5 mld złotych minimum - mówił, powołując się na obliczenia Biura Analiz Sejmowych.
Jak dodał wicemarszałek Sejmu, "zastanawiam się, czy te koncerny państwowe już nie uwzględniają opłaty emisyjnej, podnosząc ceny paliw, żeby potem nie było skokowej podwyżki".
Zastrzeżenia resortu finansów
To nie jedyne ostrzeżenie przed skutkami wywołanymi opłatą emisyjną. Pod koniec marca Ministerstwo Finansów zauważało, że kolejna danina wpłynie nie tylko na ceny paliw, ale także na ceny produktów w sklepach, co odczują konsumenci.
Zdaniem resortu "należy liczyć się z niezadowoleniem społecznym związanym ze wzrostem ceny paliw na stacjach".
"Należy przypuszczać, że wzrośnie również ryzyko wzrostu szarej strefy w obrocie paliwami silnikowymi, gdyż wzrośnie opłacalność takiego procederu. Wzrost kosztów transportu to niższy zysk przedsiębiorstw, a co za tym idzie także potencjalnie niższe wpływy z podatku CIT i PIT" - podkreślono w uwagach do projektu nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych.
Innego zdania jest Ministerstwo Energii, które od początku prac na ustawą podkreśla, że kierowcy nie odczują zmian. Kierowców uspokajali także przedstawiciele Orlenu i Lotosu.
Autor: ps//dap / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24