Do połowy roku ma być gotowy projekt nowego Prawa wodnego, w tym propozycje opłat za korzystanie z wody – powiedział PAP wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Dodał, że opłaty będą wyważone tak, aby motywować do racjonalnego korzystania z wody.
- Gospodarka wodna w naszym kraju wymaga reformy i to na kilku płaszczyznach. Jedna z nich to dostosowanie polskich przepisów do prawa UE. Jest to warunek ex ante, bez którego nie możemy skorzystać z finansowania wspólnotowego m.in. na ochronę przeciwpowodziową. Kolejne to kwestia zarządzania gospodarką wodną, w tym inwestycjami, a także opłaty jakie korzystający z wód podziemnych czy rzek będą musieli zapłacić – dodał wiceminister.
Dyrektywa wodna
Nowe prawo będzie wdrażało do polskiego prawa unijne przepisy Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW) a także dyrektywy azotanowej.
W przypadku RDW chodzi o kontrowersyjny art. 9, który stanowi, że wszyscy korzystający z wody mają za to płacić. - Jest to tzw. pełny zwrot kosztów usług wodnych. Co do zasady nie będzie zwolnień od tej opłaty czy dla energetyki, czy też dla rolników, ale to nie będzie łupienie, opłaty będą wyważone tak żeby motywować do bardziej racjonalnego korzystania z wody. Nie chcemy też by nasze przedsiębiorstwa traciły konkurencyjność – powiedział.
Nikt nie uniknie?
Wiceminister wyjaśnił, że opłat nie unikną na pewno ci, którzy już teraz korzystają z pozwoleń wodno-prawnych, czyli pobierają ponad 5 metrów sześciennych wody dziennie na potrzeby swojej działalności. Dodał, że resort chce, by podobnie jak jest to w przypadku energetyki, opłaty były taryfowane. - Powinna ona zależeć od tego, jaki jest maksymalny pobór wody. Jeżeli nie będzie on szkodził zasobom to ta opłata będzie niższa, w przeciwnym przypadku opłata wzrośnie. Chcemy też wprowadzić opomiarowanie, ponieważ obecny system jest nieszczelny. Ktoś składa deklarację, ile wody pobierze, ale ile w końcu pobrał, tak naprawdę nikt nie wie – zapowiedział.
Nowe przepisy mają również zmniejszyć zrzut azotanów do rzek, które w nadmiernej ilości są szkodliwe dla środowiska, powodując np. sinice. Za dostawanie się azotu do wód odpowiadają głównie rolnicy.
Nowe zasady
Gajda wyjaśnił, że zmieni się system wyznaczania tzw. OSN-ów, czyli obszarów szczególnie narażonych na zanieczyszczenia azotanami. Obecnie wyznaczane są one przez Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej; muszą się do nich stosować wszyscy rolnicy np. przez ograniczenie użycia nawozów. - Ten system nie jest do końca sprawiedliwy, ponieważ za zanieczyszczenie na danym obszarze może odpowiadać jedno duże gospodarstwo, a inni mali rolnicy muszą się i tak do wytycznych zastosować. Dlatego zaproponujemy prostszy system, który został też skonsultowany z ministrem rolnictwa – podkreślił Gajda.
Polegać ma on na tym, że tzw. dobre praktyki rolnicze ograniczające zrzut azotanów będą musiały prowadzić wszystkie gospodarstwa powyżej 10 ha lub w których hoduje się powyżej 10 krów, czy 70 świń (10 dużych jednostek przeliczeniowych).
Administracja
Nowe prawo wprowadzi także zmiany administracyjne. Wiceminister poinformował, że na wzór Lasów Państwowych ma powstać państwowe gospodarstwo wodne "Wody Polskie".
Będzie to główna instytucja odpowiedzialna za gospodarowanie wodami w naszym kraju, choć – jak powiedział Gajda – będzie możliwość zawierania porozumień z samorządami zainteresowanymi przejęciem zarządu nad ciekami wodnymi na swoim terenie. "Wody Polskie" mają też odpowiadać za politykę inwestycyjną, w tym za bezpieczeństwo przeciwpowodziowe i minimalizowanie skutków suszy.
Wiceminister poinformował, że pozostaną dotychczasowe instytucje jak Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej, czy Regionalne Zarządy, powstaną za to zarządy zlewni - głównie na bazie wojewódzkich zarządów melioracji.
Z kolei zadania istniejących spółek wodnych, odpowiedzialnych za meliorację szczegółową, mają przejąć gminy.
Autor: gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni