Będzie tłumny powrót do tych restauracji, które przeżyły – spodziewa się Robert Makłowicz, dziennikarz kulinarny, który był gościem programu "Tak jest" w TVN24. Od 15 maja mają zostać otwarte ogródki restauracyjne. - Jeżeli chodzi o restauratorów, jestem spokojny, że oni bardzo dobrze się do tego przygotują – mówił Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Na środowej konferencji prasowej rząd zapowiedział luzowanie obostrzeń związanych z epidemią COVID-19. Zgodnie z zaprezentowanym harmonogramem od 15 maja mają zostać otwarte ogródki restauracyjne, a od lokale gastronomiczne będą mogły wznowić działalność stacjonarną. Będą obowiązywały zasady sanitarne: limit osób – 50 procent obłożenia oraz dystans między stolikami.
W ocenie Roberta Makłowicza, dziennikarza kulinarnego, na przykładzie innych krajów wiemy, co się będzie działo po wznowieniu działalności stacjonarnej przez restauracje. - Będzie powrót tłumny do tych restauracji, które przeżyły, a ile z nich przeżyło, to się okaże, jak już będą otwarte – wskazał.
- Jedzenie przy dużym stole na zewnątrz nie wydaje mi się czymś bardziej niebezpiecznym niż jazda autobusem, czy też tramwajem, które przecież nie mają platform odkrytych – dodał Makłowicz.
- Wiemy, co się działo w Wielkiej Brytanii, kiedy otwarto puby. W pierwszy dzień padł rekord spożycia piwa zdaje się w ogóle w historii Wielkiej Brytanii. Wiemy, co się dzieje w Izraelu, restauracje przeżywają oblężenie – zwrócił uwagę gość programu "Tak jest" w TVN24.
Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, wskazywał, że "restauratorzy bardzo rozważnie zachowali się, jeżeli chodzi o pandemię". - Widzę zdecydowanie wiele innych obszarów, gdzie może dojść do zakażenia, ale niekoniecznie restauracje. Ja osobiście, jeżeli chodzi o restauratorów, jestem spokojny, że oni bardzo dobrze się do tego przygotują – ocenił.
"Byłbym bardzo ostrożny, jeżeli chodzi o wyznaczenie terminów"
Marcin Jędrychowski jest zwolennikiem ostrożnego luzowania obostrzeń. - Zdecydowanie byłbym bardzo ostrożny, jeżeli chodzi o wyznaczenie terminów. Musimy pamiętać, że nie mamy już tych 20 tysięcy zachorowań na dobę, ale dalej jest to poziom 8 tysięcy. Nadal to jest kilkaset zgonów dziennie, a w związku z tym wszelkiego rodzaju luzowanie obostrzeń musi być bardzo racjonalne – ostrzegał.
- To, co mnie przeraża i czym się przejmuję, to żeby nie było tak, jak czasami chcemy przedobrzyć z rehabilitacją po skomplikowanym zabiegu. Jesteśmy zbyt ambitni, zbyt szybko chcemy, dużo chcemy i nagle się okazuje, że te kilka tygodni wyrzeczeń, ciężki zabieg, dochodzenie do siebie nagle jest problemem. Bo to wszystko zmarnowaliśmy tym, że za szybko chcieliśmy coś zrobić – dodał.
Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zwrócił uwagę m.in. na odmrożenie wesel. Od 15 maja takie imprezy mają być organizowane z limitem do 25 osób. Od 29 maja limit ma wzrosnąć do 50 osób.
- Boję się, że jeżeli mówimy w tym momencie o odmrożeniu gospodarki, to żeby nie okazało się, że nagle jest tego za dużo. Bo o ile cieszę się, że będę mógł zjeść w restauracji, o ile cieszę się, że z pewnego rodzaju restrykcjami będę mógł wyjechać do hotelu, to martwię się, że uwalniamy też branżę weselną. Pamiętajmy o tym, że to są bardzo specyficzne okoliczności, w których bardzo ciężko będzie nam utrzymać dystans – ocenił gość programu "Tak jest" w TVN24.
- Rozumiem te obawy, zwłaszcza weselne obawy. Bo jedna sala, godzina 5 nad ranem, wszyscy w określonym stanie rzucają się sobie w ramiona. To w dobie pandemii ryzykowne – wtórował Robert Makłowicz.
Ponadto Jędrychowski ma wątpliwości dotyczące powrotu starszych uczniów do szkół. - Nie do końca zasadnym jest powrót (...) klas 4-8 do szkół, gdzie wiemy, że te dzieci wracają tak naprawdę na chwilę. Ja bym tutaj zachował dużo bardziej idącą ostrożność – powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24