- Nie wiem, dlaczego jest tak niesłusznie i nie fair traktowana branża koncertowa - powiedziała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 piosenkarka Natalia Przybysz. W ten sposób odniosła się do "odmrożenia" koncertów na świeżym powietrzu z udziałem do 250 osób.
W Dzienniku Ustaw opublikowano we wtorek wieczorem rozporządzenia w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii COVID-19. Przepisy pozwalają na organizację, od 4 czerwca, koncertów na otwartym powietrzu z udziałem publiczności do 250 osób, pod warunkiem zachowania odległości 1,5 m pomiędzy uczestnikami.
- Nie wiem, dlaczego jest tak niesłusznie i nie fair traktowana branża koncertowa. Teraz, kiedy odmrażane są różne gałęzie, na meczach (...) może się spotkać 10-20 tysięcy ludzi i to jest bezpieczne, jakby to był święty akt, w którym nie dochodzi do zakażeń, natomiast my muzycy możemy zagrać na wolnym powietrzu tylko dla 250 osób niezaszczepionych - stwierdziła Natalia Przybysz.
Ponadto Przybysz wskazywała, że w filharmoniach, gdzie mieści się 1000 osób, "można w tym momencie zagrać koncert dla 500 osób". - To jest teoretycznie, zdaniem Ministerstwa Zdrowia, bezpieczniejsze - 500 osób w zamkniętej filharmonii niż na zewnątrz, w otwartej przestrzeni - zwróciła uwagę.
W ocenie piosenkarki "mało jest organizatorów, którzy się odważą dla 200 osób zrobić malutki elitarny koncercik, gdzie koszty związane z przyjazdem zespołu, montażem sprzętu to jest bardzo nieekonomiczne, nieopłacalne i w zasadzie nie dojdzie do tego".
"Jesteśmy mocno pod kreską"
- Sytuacja jest mocno blokująca nasze możliwości ruchu i też możliwości przetrwania całej branży. Dlatego że już po zeszłym roku wyglądamy dosyć słabo. Nie mówię tylko o osobach, które ogarniają mikrofon na scenie i śpiewają i są widoczni tak jak ja, tylko mówię na przykład o moim zespole, czy każdym zespole stojącym za frontmanem czy frontkobietą w zespole i o całej ekipie technicznej, o ludziach, którzy budują scenę, o ludziach, którzy płacą bardzo duże leasingi, kredyty za sprzęty - zwróciła uwagę.
Jak zauważyła, "ta cała infrastruktura związana z koncertami to jest sztab ludzi, to są zrzeszeni artyści, twórcy, którzy po prostu zarabiają z koncertów i w ten sposób utrzymują się, swoje rodziny". - W tym momencie jesteśmy mocno pod kreską i to lato i promocje koncertów, promocje menadżerów, promotorów – to była nadzieja na to, że przetrwamy do jesieni i tą jesień jakoś przeżyjemy - mówiła Przybysz.
Piosenkarka przyznała, że miała to szczęście, że ostatni koncert grała w grudniu ubiegłego roku podczas MTV Unplugged. - Ale to byłam ja. W zeszłym roku nikt inny nie mógł tego zrobić. Graliśmy jakieś koncerty online - trzy lub cztery - ale to jest po pierwsze, inne uczucie, brak kontaktu z żywym człowiekiem z krwi i kości, ale z drugiej strony, to nie ma w ogóle przełożenia na zarobki - wyjaśniła.
- Cała nadzieja jest w 4 czerwca i w tym, że istnieją jakieś prognozy, przebłyski, nadzieje, że te obostrzenia zostaną zniesione i będziemy potraktowani fair - stwierdziła Natalia Przybysz.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24