Miało być tak: mieliśmy pracować po… 3 godziny dziennie, czyli 15 godzin tygodniowo. I tyle miałoby wystarczyć do zarobienia na dostatnie, wręcz przyjemne życie! Zatem, po co byłoby harować nawet o minutę dłużej niż absolutne minimum? Tak niecałe 100 lat temu prognozował nie byle kto, bo największy ekonomista w historii świata. Do terminu ziszczenia się tej wizji zostało mało czasu i nie zapowiada się na prognostyczny sukces. Teraz śmiałą koncepcję zmian czasu pracy roztacza już nie wielki John Maynard Keynes, tylko najbogatszy człowiek świata Carlos Slim.
Praca 3 dni w tygodniu po 11 godzin na dobę i do 75 roku życia. To właśnie pomysł na nową organizację życia zawodowego autorstwa Carlosa Slima, numeru jeden na liście najbogatszych. Meksykański magnat telekomunikacyjny zachwala swoją propozycję mówiąc, że ludzie powinni mieć więcej czasu dla siebie w ciągu całego życia, a nie tylko jednorazowo na starość. 3 dni pracy, potem laba. Brzmi kusząco? Oj, oj, ostrożnie. Kto przystałby na taki układ - pracowałby w sumie WIĘCEJ niż teraz.
Policzmy. 33 godziny tygodniowo, 52 tygodnie w roku, praca od 25 roku życia do 75, czyli 50 lat. To daje w sumie 85 800 godzin. Układ obecny: 40 godzin na tydzień, 52 tygodnie w roku i 40 lat aktywności zawodowej (od 25. do 65 roku życia) składa się na 83 200 godzin w skali całego życia. Zatem propozycja Slima wydłużyłaby nam czas spędzony w firmie o 2 600 godzin a to aż 325 dni roboczych.
Trzeba oddać Meksykaninowi, że sam daje przykład - ma 74 lata i nadal jest aktywny zawodowo, chociaż zaczynał bardzo wcześnie, bo w wieku kilkunastu lat.
Marzenia
Czas pracy we współczesnej gospodarce to w ogóle fascynujący wątek. Wspomniałem o Keynesie, który w 1930 roku napisał krótki esej, o tym jak jego zdaniem będzie wyglądała rzeczywistość gospodarcza pokolenia jego wnuków. Chodziło mu o rok 2030. Spodziewał się, że w ciągu owych 100 lat gospodarka zachodnia zwiększy się czterokrotnie a dobrobyt, który uda się osiągnąć zupełnie przewartościuje ludziom życie, na tyle, że zniknie chciwość, wyzysk i inne tego typu przykre przywary gatunku ludzkiego. Ludzie wzbogacą się wystarczająco i mniej czasu będą poświęcać na zarabianie a więcej na wypoczynek czy sprawy rodzinne. Naiwne? To już sami sobie Państwo odpowiecie. Moim zdaniem ciekawsza, ba!, fascynująca jest inna część „przepowiedni”. Keynes miał rację, jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarki, a nawet nieco je nie doszacował. Okazuje się, że PKB na głowę mieszkańca w świecie zachodnim urosło od 1930 roku czterokrotnie.
A jak wygląda kwestia czasu pracy? Spada, owszem, ale powoli. Zamiast ok. 20 godzin tygodniowo w firmie, jak szacował Keynes, ludzie na Zachodzie siedzą w pracy średnio niemal ok. 35 - 36 godzin.
Pal licho, że tu Keynesowskie nadzieje się nie spełniają, gorzej, że miliony ludzi pracuje często ponad tę średnią, a i tak ledwo wiąże koniec z końcem, z drugiej zaś strony miliony młodych w Europie może pomarzyć o pełnowymiarowej pracy.
Debata
Więcej na ten temat na antenie TVN24 Biznes. Czy potrzebna jest taka rewolucja, jaką proponuje Slim i czy trzeba będzie się przyzwyczajać do myśli, że na starość nie odpoczniemy - o tym podyskutują goście Otwarcia Dnia: zapracowany artysta i człowiek pracy - związkowiec.
Początek programu o godz. 10.00.
Autor: Jan Niedziałek / Źródło: Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com