Firmy cięły etaty, nie przedłużały umów terminowych, a do tego zmniejszyła się wysokość przeciętnego wynagrodzenia - podał Główny Urząd Statystyczny, opisując kwietniowe dane o zatrudnieniu i wynagrodzeniu.
W kwietniu przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o 2,4 proc. w porównaniu z marcem i jednocześnie spadło o 2,1 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2019 roku.
"Było to wynikiem m.in. zmniejszania wymiaru etatów, zakończenia i nieprzedłużania umów terminowych (niekiedy z powodu sytuacji epidemiologicznej), a także rozwiązywania umów o pracę z pracownikami. Na spadek przeciętnego zatrudnienia wpływ miało też pobieranie przez pracowników zasiłków opiekuńczych, chorobowych, jak również przebywanie na urlopach bezpłatnych - co w zależności od ogólnej długości ich trwania mogło także zaważyć na sposobie ujmowania tych osób w przeciętnym zatrudnieniu i zarazem w wynagrodzeniach" - wyjaśnił GUS.
Ponad 150 tysięcy miejsc pracy mniej
"W kwietniu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o 152,9 tys. w stosunku do marca" - podał na Twitterze Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
"Kwiecień przyniósł bezprecedensowe tąpnięcie na rynku pracy - zatrudnienie spadło aż o ok. 150 tys., czyli prawie tyle, co w ciągu całego kryzysu 2008/2009" - napisali na Twitterze analitycy Banku Pekao.
- Obok tradycyjnych zwolnień na tak gwałtowne tąpnięcie zatrudnienia istotny wpływ miało z pewnością zmniejszanie wymiaru etatów w obliczu ograniczonej aktywności firm w czasie lockdownu (dane o zatrudnieniu publikowane są w przeliczeniu na pełnozatrudnionych) - skomentował starszy ekonomista Banku Pekao Piotr Piękoś.
Dodał, że tak jak w marcu, tak w kwietniu "statystyki zatrudnienia były zaniżane przez istotnie zwiększoną liczbę dłuższych (tj. ponad dwutygodniowych) urlopów bezpłatnych oraz zasiłków opiekuńczych". Zdaniem ekonomisty kolejne miesiące przyniosą kontynuację tendencji spadkowej cięć zatrudnienia w miarę kończenia się dłuższych okresów wypowiedzenia, a "efekty zwolnień powinny być z lekkim opóźnieniem widoczne w rosnących statystykach bezrobocia".
Zdaniem głównego ekonomisty bank PKO BP Piotra Bujaka "dane z rynku pracy częściowo wynikają z działania tarczy antykryzysowej (pomoc publiczna przy obniżeniu wymiaru pracy i redukcji płac)", co mogło "obniżyć przeciętne zatrudnienie wg GUS (przeliczenie niepełnych etatów) o ok. 100 tys. (2/3 spadku)".
"Działanie tarczy prowadzi więc do pogorszenia statystyk z rynku pracy, ale de facto oznacza znaczącą ochronę miejsc pracy i wsparcie dla sytuacji gospodarstw domowych" - podkreślił.
- Uważamy, że to jeszcze nie koniec spadków, jakie widzimy na rynku pracy. Sytuacja nie jest jednak tak dramatyczna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka - stwierdził z kolei inny ekonomista PKO BP - Marcin Czaplicki.
Dodał też: - Większość ruchu w dynamice zatrudnienia i płac można naszym zdaniem wyjaśnić przesuwaniem pracowników na postojowe lub ograniczony wymiar godzinowy czasu pracy. Sugeruje to, że tarcza antykryzysowa spełnia swoją rolę, a zakładana przez nas ścieżka bezrobocia (szczyt powyżej 10 procent) może być przeszacowana. W ocenie Czaplickiego taką tezę wspiera też "mniejsza niż sądziliśmy sztywność wynagrodzeń w dół, która zwiększa szanse na skuteczne 'chomikowanie' pracy przez firmy".
"Te dane pokazują realny efekt zamrożenia gospodarki i największy w spadek zatrudnienia w historii" - zauważył na Twitterze Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Ekonomiści ING Banku Śląskiego uważają, że "w kolejnych miesiącach prawdopodobny jest jeszcze głębszy spadek zatrudnienia". "Firmy dalej będą restrukturyzować działalność, pojawią się bankructwa słabszych podmiotów. Efekt ten będzie w naszej ocenie dominował nad powrotami do pracy osób przebywających na zasiłkach" - skomentowali analitycy.
Według danych z powiatowych urzędów pracy zebranych przez reporterów TVN24 liczba zarejestrowanych bezrobotnych zwiększyła się w kwietniu o 56 172 osoby.
Spadek przeciętnego wynagrodzenia
W kwietniu w porównaniu z marcem 2020 r. w sektorze przedsiębiorstw odnotowano także spadek przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 3,7 proc. do 5285,01 zł. W porównaniu z kwietniem ubiegłego roku średnia pensja była wyższa o 1,9 proc.
"Spowodowane to było m.in. wypłaconymi w poprzednim miesiącu nagrodami kwartalnymi, rocznymi oraz premiami uznaniowymi, które obok wynagrodzeń zasadniczych także zaliczane są do składników wynagrodzeń. W kwietniu zaobserwowano także zjawisko zmniejszania wynagrodzeń pracowników oraz wypłatę wynagrodzeń postojowych" - napisano w komunikacie GUS.
Analitycy Pekao uważają, że "bardzo mocny zjazd w dół dynamiki płac pokazuje, że firmy istotnie redukują wynagrodzenia".
Ekonomiści mBanku napisali natomiast, że "fundusz płac wygląda fatalnie, ale pamiętajmy, że część utraconego dochodu z pracy wyrównuje się świadczeniami na linii rząd-pracownik".
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock, Twitter