- Z prezesem LOT-u rozmawiałem od ponad dwóch tygodni i prosił mnie o to, żebym tam, gdzie mogę starał się interweniować na rzecz przyspieszenia prywatyzacji - mówił na antenie TVN24 Biznes i Świat Adrian Furgalski szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Jego zdaniem, niechęć Skarbu Państwa wobec potencjalnego inwestora była głównym powodem odejścia Sebastiana Mikosza. Jak podkreślił Furgalski, ministerstwo skarbu straciło "naprawdę dobrego managera".
Furgalski zgodził się zatem z tym, że powodem rezygnacji była prezesa LOT-u niechęć Skarbu Państwa wobec potencjalnego inwestora - funduszu Indigo - o czym jako pierwsza pisała "Rzeczpospolita".
Karpiński by podpisał?
- Z prezesem LOT-u rozmawiałem od ponad dwóch tygodni i prosił mnie o to żebym tam, gdzie mogę starał się interweniować na rzecz przyspieszenia tej prywatyzacji, bo to nie jest tak, że prezes Mikosz nagle pod osłoną nocy postanowił komuś sprzedać firmę - tłumaczył Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
PLL LOT jest w fazie restrukturyzacji, którą rozpoczął Mikosz przejmując spółkę w lutym 2013 roku.
- 2,5 roku - tyle trwało szukanie inwestora i to nie jest też tak, że możemy się na niego obrazić. Prędzej on się obrazi, bo został bardzo źle potraktowany przez nasze państwo, czy nasz rząd. To naprawdę jest bardzo trudna sprawa, sprzedać LOT - stwierdził ekspert.
Gość TVN24 Biznes i Świat podkreślał opieszałość resortu skarbu państwa.
- Jeżeli w tej chwili ministerstwo mówi, że musi analizować - a może giełda, a może jakaś inna koncepcja. Dokładnie po takich analizach byliśmy. Robił je resort pod kierownictwem byłego ministra Włodzimierza Karpińskiego - tłumaczył.
Jak tłumaczył, "gdyby nie jego dymisja (Karpińskiego - red.), to podpisałby list intencyjny, bo on był już przygotowany, czekał na biurku. Doszłoby do doszlifowania ostatnich parametrów umowy prywatyzacyjnej".
Dwie straty MSP
Zdaniem szefa Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, MSP straciło dzisiaj dwie rzeczy - "dobrego managera i poważne traktowanie".
- Nie było tabunów chętnych do tego, żeby w sytuacji kiedy LOT padał, przyjść i dokonać restrukturyzacji. Sebastianowi Mikoszowi się to udało - tłumaczył Furgalski.
Jak dodawał, " kilkanaście miesięcy temu jeszcze w mniej elegancki sposób potraktowano innego inwestora, który zwrócił się w bezpośrednim piśmie do ministerstwa skarbu, że jest zainteresowany zakupem LOT-u. Była to jedna z bardzo dużych linii lotniczych w Europie. Ten list nie doczekał się nawet odpowiedzi".
- Jeżeli mamy w tej chwili taką sytuację z Indigo Partners, to wiadomo, że będziemy traktowani niepoważnie - stwierdził.
Zakaz pomocy publicznej
Zdaniem Furgalskiego rozważana koncepcja wejścia LOT-u na giełdę nie jest rozwiązaniem. Jak tłumaczył, "pozyskamy tam małe pieniądze, które nie zapewnią dla tej firmy rozwoju".
Rozwój mógłby natomiast przynieść, to co proponował nowy partner, a bez tego zaangażowania, gość TVN24 Biznes i Świat przewiduje "2 czy 3 lata dryfu" LOT-u.
- Świat lotniczy nie stoi w miejscu, ma pieniądze na rozwój, my nie i znowu staniemy na krawędzi bankructwa. Ale nie będzie jak pomóc tej firmie, bo przecież po pomocy publicznej, którą otrzymaliśmy mamy 10 lat zakazu udzielania takiej pomocy - zwracał uwagę.
Ambitne plany
Gość TVN24 Biznes i Świat przypomniał, że mimo mniejszej o 8 proc. oferty, LOT w ostatnim czasie zanotował 2 proc. więcej pasażerów, lepsze wykorzystanie i zapełnienie samolotów. Ponadto, kilka tygodni temu prezes Mikosz przedstawiał ambitne plany podwojenia zarówno liczby pasażerów jak i samolotów.
Do realizacji takich planów potrzebne są jednak pieniądze, których nie dostanie się od banku, to się może stać tylko przy mocnym inwestorze - podkreślał Furgalski.
Jak dodał, "ten inwestor (Indigo - red.) dokładnie szedł w tym samym kierunku, w którym prezes Mikosz i ministerstwo, czyli budowy w Warszawie hubu lotniczego. Jeżeli to jest równocześnie właściciel linii WizzAir, to można byłoby to traktować jako bardzo dobry efekt synergii".
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ