Te wakacje będą inne niż wszystkie także z tego powodu, że część z nas ma otrzymać od rządu bon wakacyjny w wysokości 1000 złotych. Pieniądze te będzie można wydać na wakacyjne aktywności w Polsce. Reporter Czarno na Białym Łukasz Karusta szukał odpowiedzi na pytanie, kto będzie mógł otrzymać ten bon i na jakich zasadach będzie można z niego skorzystać.
Zgodnie z propozycją rządu bon mają otrzymać wyłącznie osoby zatrudnione na umowę o pracę, które otrzymują pensje do wysokości zarobków średniej krajowej.
- Na każdą osobę, która pracuje, czyli jeżeli okaże się, że dwie osoby pracują w rodzinie, to taki bon będzie przysługiwał dla dwóch osób – mówił na antenie radia RMF FM wiceminister rozwoju Andrzej Gut-Mostowy.
Wakacje coraz bliżej, a wciąż wiemy niewiele
Pomysł bonów dla turystów komentują hotelarze.
- Z tym bonem turystycznym tysiąc plus jest trochę jak yeti – wszyscy o nim słyszeli, a nikt go nie widział. Nasza branża słyszy o nim od dwóch miesięcy – mówi właściciel pensjonatu Kwieci Łukasz Witkowski. – Nasza branża słyszy o nim od dwóch miesięcy - dodaje.
Po raz pierwszy o bonie turystycznym powiedziała 1 kwietnia minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na antenie Radia Maryja. – Chcielibyśmy Polaków wesprzeć takim bonem o wartości tysiąca złotych na wydarzenie, wycieczkę, udział turystyczny – mówiła wicepremier.
Od tych słów minęły już dwa miesiące, wakacje coraz bliżej, a wiemy niewiele więcej.
Od kilku dni próbujemy skontaktować się z odpowiedzialnym za turystykę wiceministrem rozwoju Andrzejem Gutem-Mostowym. Po kilku nieudanych próbach w biurze prasowym o bon turystyczny zapytaliśmy samego ministra.
- Na temat bonów, bardzo mi przykro, ale jeszcze w najbliższych godzinach, dniach nie za bardzo prace trwają. Nie za bardzo mam co do powiedzenia – powiedział w rozmowie z TVN24.
Z jedynej medialnej aktywności wiceministra wiemy, że bon miałby być przedpłacaną kartą płatniczą.
- To będzie karta w formie elektronicznej, karta prepaidowa – mówił na antenie radia RMF FM.
Bon turystyczny miałby obowiązywać już za miesiąc, od pierwszego lipca. Na razie nie ma jednak projektu ustawy. O kartach oficjalnie więc nic nie wiemy.
Podczas wywiadu w RMF FM Andrzej Gut-Mostowy z 13 maja powiedział, że ma nadzieję, iż "w przyszłym tygodniu będzie oficjalna prezentacja tego projektu".
Prezentacji nie ma po dwóch tygodniach od tej wypowiedzi.
Tylko dla tych na umowach o pracę
Z zapowiedzi ministra wiemy, że taki bon miałby przysługiwać tym, którzy mają umowę o pracę i zarabiają poniżej średniej krajowej (ok. 5200 złotych). Bon będzie można zrealizować tylko w Polsce na noclegi, w muzeach albo na inne usługi turystyczne.
Na każde tysiąc złotych w większości złożyć się ma budżet państwa, ale dorzucić mają się też pracodawcy (odpowiednio 900 i 100 złotych).
- Nie bardzo rozumiem, dlaczego bon turystyczny jest tylko dla pracowników na etacie, to po pierwsze. Po drugie, dlaczego pracodawca ma być zmuszony do płacenia stówki – powiedział Adam Maćkowiak z wypożyczalni sprzętu rekreacyjnego w Swornegaciach.
Już za miesiąc tysiąc złotych w postaci bonu ma wpłynąć do wakacyjnego budżetu prawie ośmiu milionów Polaków. Ale gdy jedni dostaną, inni zostaną z niczym. Na bony nie może liczyć na przykład rodzina państwa Polnych.
- Nie pracujemy na etat. Z żoną pracujemy na działalności gospodarczej. To nie jest równość, jedni dostają, a inni nie – powiedział autor bloga Tata w Pracy Kamil Polny.
Nie dostaną go także osoby zatrudnione na umowach o dzieło czy zleceniach.
- Nie rozumiem dlaczego, bo to jest bardzo prosta sprawa. Powinien być dla wszystkich ten sam warunek, najpierw ja lub mój pracodawca daje 100 złotych, a rząd dopłaca 900 złotych – powiedziała Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Towarzystwa Ekonomistów Polskich. – Myślę, że po prostu dzięki temu rząd sobie wymyślił, że będzie mógł mniej wydać. Aczkolwiek siedem miliardów, to naprawdę spory pieniądz – dodała.
Ekonomistka nie krytykuje samego pomysłu, jej zdaniem może on ożywić turystykę, ale, jak mówi, są w tej chwili ważniejsze potrzeby.
- Ważniejsze jest, aby ludzie mieli pracę, mogli zarabiać i wtedy wydawać pieniądze niż to, żeby im dawać takie "helicopter money", pieniądze które lecą z nieba, bo de facto te tysiąc złotych to będzie taki pieniądz helikopterowy, który z nieba spada – mówiła.
Sezon inny niż wszystkie
Czwarty etap odmrażania gospodarki rozpocznie się 6 czerwca. Wówczas zaczną działać pływalnie, kluby fitness i siłownie, a także kręgielnie czy kina – wszystko w nowym reżimie sanitarnym: z zachowaniem dystansu i środków higieny.
Niektóre hotele czekają z przyjęciem gości na ostatni, czwarty etap odmrożenia gospodarki. Chcą zaoferować turystom szeroki wachlarz usług.
Hotelarze zwracają uwagę, że z dnia na dzień wzrasta zainteresowanie turystów.
Branża jednak przyznaje, że będzie to sezon inny niż dotychczasowy.
- Spontaniczny, można powiedzieć, że spontaniczny. Statystyki mówią na chwilę obecną, że są duże spadki. Goście rezerwują, podejmując decyzję w ostatniej chwili. Myślę, że taki będzie cały sezon – mówi Ewelina Jażdżewska z Hotel Grand Lubicz w Ustce.
Żyjący z turystyki liczą na rodaków, którzy zamiast wczasów all inclusive w Turcji, czy Grecji pozostaną w domu, w turystycznym znaczeniu.
Statystycznie w sezonie turystycznym od maja do sierpnia z biur podróży korzysta od 4 do 5 milionów Polaków, z czego dwa miliony wylatują samolotami do ciepłych krajów. Ponad milion to wyjazdy autokarowe do polskich miast i sąsiednich państw, około miliona to imprezy dla dzieci i młodzieży w kraju – wynika z danych Polskiej Izby Turystyki.
Te statystyki nie obejmują indywidualnych wyjazdów zagranicznych prywatnymi samochodami. Czy zatem te co najmniej trzy miliony Polaków spędzających wakacje za granicą w tym roku przyjadą do polskich miejscowości wypoczynkowych?
- To nie będzie tak, że to się przełoży jeden do jednego, że ci turyści, którzy mieli wyjechać za granicę, na pewno wyjadą nad morze. Tak nie będzie – powiedział wiceprezes Polskiej Izby Turystyki Andrzej Kindler.
Źródło: TVN24