Wokół sztucznej inteligencji powstaje bańka inwestycyjna, która może zakończyć się katastrofą. Tak jak bańka internetowa z początku wieku - uważa analityk James Ferguson.
Nie da się uniknąć szumu wokół sztucznej inteligencji. Obietnice dotyczące nowych rozwiązań, takich jak osobisty asystent robot i cudowne lekarstwa na raka, są wszechobecne, ponieważ kadra kierownicza wykorzystuje każdą okazję, aby podkreślać swoje umiejętności związane ze sztuczną inteligencją wobec entuzjastycznie nastawionych inwestorów i nieco mniej entuzjastycznych konsumentów.
Jednak nie wszyscy są zachwyceni AI. James Ferguson, założyciel i wspólnik brytyjskiej firmy zajmującej się analizami makroekonomicznymi MacroStrategy Partnership, obawia się, że entuzjazm w zakresie sztucznej inteligencji stworzył bańkę rynkową przypominającą erę dot-comów.
Chodzi o lata 1995-2001, kiedy mieliśmy do czynienia z okresem euforii na giełdach na całym świecie, związaną ze spółkami branży informatycznej i pokrewnych im sektorów. Charakteryzowała się znacznym wzrostem kursów akcji przedsiębiorstw, które prowadziły działalność w sieci lub nawet dopiero zamierzały ją rozpocząć.
Sztuczna inteligencja zawodna i droga
- Wiemy, jak takie bańki się kończą – powiedział Ferguson w najnowszym odcinku podcastu Merryn Talks Money. - Tak więc każdy, kto ma nieco więcej doświadczenia i widział już takie rzeczy, może skłaniać się ku przekonaniu, że to się źle skończy – zaznaczył.
Doświadczony analityk argumentował, że halucynacje – tendencja dużych modeli językowych (LLM) do wymyślania faktów, źródeł i nie tylko – mogą okazać się trudniejszym do rozwiązania problemem niż początkowo przewidywano, przez co sztuczna inteligencja będzie miała znacznie mniej realnych zastosowań.
- Sztuczna inteligencja wciąż pozostaje kompletnie niesprawdzona. Podejście "udawaj aż się uda" może działać w Dolinie Krzemowej, ale dla reszty z nas zdrowiej będzie zachować dystans do tej technologii. Jeśli nie możemy jej ufać, to w mojej ocenie sztuczna inteligencja jest bezużyteczna - wskazał.
Ferguson zauważył również, że sztuczna inteligencja może okazać się zbyt "energochłonna", aby być opłacalnym narzędziem dla wielu firm. Z niedawnego badania przeprowadzonego przez Amsterdamską Szkołę Biznesu i Ekonomii wynika, że do 2027 r. same aplikacje AI mogą zużywać tyle samo energii, co… Holandia.
- Nvidia pobiera coraz więcej i więcej za swoje chipy, musisz także płacić coraz więcej, aby uruchamiać te chipy na swoich serwerach. W rezultacie otrzymujemy coś, co jest bardzo drogie i jeszcze nigdzie nie udowodniono, poza kilkoma wąskimi zastosowaniami, że się to opłaca – powiedział.
Nikt nie wie, kiedy to się skończy
Jeśli chodzi o inwestorów, zwłaszcza tych charakteryzujących się optymizmem w stosunku do sztucznej inteligencji, Ferguson ma ostrzeżenie, w którym wskazuje, że nadmierny szum technologiczny oparty na wątpliwych obietnicach jest bardzo podobny do okresu przed krachem internetowym.
Jego zdaniem dzisiejszego bohatera, Nvidię, może spotkać podobny los jak gigantów ery dot-comów, Cisco i Intela, szczególnie biorąc pod uwagę podwyższoną obecnie wycenę spółki.
Jednocześnie, jak przyznaje Ferguson, nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy skończy się bańka. Zdaniem analityka ta obecna dynamika wzrostów powoduje, że wielu inwestorów przewidujących rynek niedźwiedzia (spadki) czuje się "zmuszonych do gry" na rynkach nawet wtedy, gdy akcje wydają się drogie – a to świetny sposób na wyrządzenie sobie krzywdy.
- Podczas internetowej bańki prawie każdy inwestor, który nie był detalicznym graczem, patrzył na rynek i mówił "no cóż, to nie może potrwać długo, ale nawet jeśli, to jeśli potrwa chociaż jeszcze jeden kwartał, a ja nie wejdę, to stracę pracę" - wyjaśnił.
Według Fergusona dobra wiadomość jest taka, że chociaż obecna bańka na giełdzie jest tak skoncentrowana na akcjach firm powiązanych ze sztuczną inteligencją, to nadal istnieje tam wartość.
- Problem w tym, że tę wartość można znaleźć starymi, dobrymi sposobami, przeszukując spółki o małej kapitalizacji i szukając firm, które rozwijają się w stary, dobry, stabilny sposób – stwierdził.
Źródło: Fortune
Źródło zdjęcia głównego: Karolis Kavolelis/Shutterstock