Władze Dolnej Saksonii krytykują plany Volkswagena dotyczące wypłaty premii menadżerom wyższego szczebla. Decyzja jest sprzeczna z zapowiadaną wcześniej strategią cięcia kosztów, która jest pokłosiem skandalu emisyjnego.
- Land Dolna Saksonia zdaje sobie sprawę z problematycznej natury elastycznych premii - oświadczyła w piątek rzeczniczka prasowa tego landu.
Ważny udziałowiec
Dolna Saksonia jest ważnym udziałowcem Volkswagena. Od początku powstania firmy posiada 20 proc. udziałów i ma dwa miejsca w 20-osobowej rady nadzorczej - organu, który podejmuje decyzje w sprawie płac dla dyrektorów. - Ostatecznie decyzja należy do rady nadzorczej. Opinie w tej kwestii nie zostały jeszcze sfinalizowane - dodała rzeczniczka. W Dolnej Saksonii zlokalizowana jest największa fabryka VW, w której pracuje 100 tys. osób.
Dyrektorzy nie odpuszczają
Niemiecki magazyn „Der Spiegel” cytując źródła z otoczenia firmy, przekazał, że dyrektorzy odmawiają dobrowolnego zrzeczenia się dodatkowych premii. Rzecznik Volkswagena oświadczył z kolei, że rezygnacja z premii nie jest teraz przedmiotem dyskusji. - Nie ma jeszcze decyzji, rada nadzorcza ma się spotkać w drugiej połowie miesiąca. Zarząd pozostaje przy swojej strategii zaciskania pasa. Nikt jednak nie mówił o całkowitej rezygnacji z premii - powiedział rzecznik koncernu.
Reuters powołując się na źródła z otoczenia firmy, podaje, że do zwołania rady nadzorczej dojdzie najprawdopodobniej w najbliższy poniedziałek. Głównymi punktami zebrania będzie śledztwo ws. afery spalinowej oraz sytuacja finansowa firmy - kwestie mają być dyskutowane przed publikacją corocznego raportu, która planowana jest na 28 kwietnia. Jednak zagadnienia związane z menadżerskimi premiami także mają zostać podjęte podczas poniedziałkowych rozmów.
Ostry spór
Premie dla menadżerów stały się prawdziwym punktem zapalnym w sporze między władzami VW a związkami zawodowymi. Ich zdaniem skutki oszczędności najbardziej odczują pracownicy. Presja dotycząca cięć i oszczędności pojawiła się w momencie, gdy Volkswagen odczuł finansowe skutki skandalu emisyjnego. We wrześniu amerykańscy śledczy odkryli nieprawidłowości w systemach pomiaru czystości powietrza.
Volkswagen przyznał się do instalowania w swoich autach oprogramowania pozwalającego na manipulowanie pomiarem emisji spalin i zaniżanie pomiaru emisji tlenku azotu. Dotyczy to ok. 11 milionów samochodów tego koncernu na świecie. Sytuacja pogorszyła się jeszcze, gdy w listopadzie najpierw wyszło na jaw, że Volkswagen mógł zaniżać poziom zużycia paliwa i emisji CO2 w przypadku ok. 800 tys. aut, głównie z silnikami Diesla, a później - że problem ten może dotyczyć większej liczby samochodów na benzynę niż poprzednio zakładano.
Autor: ag//km / Źródło: Reuters, Der Spiegel