Mikrochipy stają się główną osią konfliktu między Chinami i Stanami Zjednoczonymi - pisze brytyjski dziennik "The Guardian". Wizyta amerykańskiej sekretarz skarbu Janet Yellen w Pekinie odbędzie się w cieniu kolejnej eskalacji wojny handlowej między dwoma państwami. Osiągnięcie porozumienia tej kwestii utrudniają wzajemna wrogość i obawy o pozycję rywala na arenie międzynarodowej. Tymczasem biznes podnosi alarm i ostrzega przed "astronomicznymi szkodami".
Chińskie ministerstwo handlu poinformowało we wtorek o ograniczeniu eksportu związków galu i germanu, dwóch metali mających kluczowe znaczenie dla przemysłu półprzewodników, telekomunikacji i pojazdów elektrycznych. To kolejna oznaka eskalacji wojny handlowej Chin z USA i Europą w zakresie technologii.
Chiny są największym producentem obu metali. Decyzja Pekinu ograniczy ich dostawy za granicę i może przyczynić się do wzrostu cen i eskalacji napięć handlowych ze Stanami Zjednoczonymi, a także potencjalnie doprowadzić do dalszych zakłóceń w globalnych łańcuchach dostaw.
Ogłoszenie decyzji o kontroli eksportu zbiega się z zaplanowaną od czwartku czterodniową wizytą amerykańskiej sekretarz skarbu Janet Yellen w Pekinie. Jednym z kluczowych tematów poruszonych na chińsko-amerykańskim szczycie mają być właśnie ograniczenia handlowe.
Obawy Stanów Zjednoczonych
Decyzja Chin to odpowiedź na kolejne ograniczenia dotyczące mikrochipów, które mają z kolei wprowadzić Stany Zjednoczone. Jak wyjaśnia "The Guadian", Waszyngton chce rozszerzyć restrykcje w obawie przed wzrostem potęgi chińskich sił zbrojnych. Zdaniem przedstawicieli amerykańskiej administracji Państwo Środka mogłoby wykorzystać technologię z USA do rozwoju zaawansowanego uzbrojenia i opracowania nowoczesnych taktyk prowadzenia działań wojennych.
Wyznaczonym przez prezydenta Xi Jinpinga celem jest osiągnięcie przez armię "światowego poziomu" do 2049 roku, czyli stulecia rządów Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Pod nieprecyzyjną obietnicą sekretarza generalnego partii kryje się kilka bardziej skonkretyzowanych zadań. Do połowy stulecia Chiny chcą opracować między innymi autonomiczną broń, w tym także pociski hipersoniczne, które poruszają się z ogromną prędkością i są praktycznie niewykrywalne dla radarów. Armia ma też wykorzystywać na szeroką skalę sztuczną inteligencję. Jak zauważa "The Guardian", póki co nie wiadomo, na jakim etapie realizacji tych zamierzeń jest Pekin.
Chociaż Chiny są światowym liderem w niektórych zastosowaniach sztucznej inteligencji, w tym takich jak rozpoznawanie twarzy, ich krajowy przemysł nie jest jeszcze w stanie produkować najbardziej zaawansowanych półprzewodników. Chińskie firmy i wojsko są więc niemalże całkowicie uzależnione od importu tej technologii.
USA zakręcają kurek
Stany Zjednoczone chcą jednak zakręcić ten kurek. W październiku administracja Joe Bidena nałożyła już restrykcje na sprzedaż niektórych zaawansowanych chipów komputerowych, które mogłyby zostać wykorzystane przez Chiny do celów wojskowych i rozwoju sztucznej inteligencji. Firmy i osoby prywatne w Chinach nie mogą teraz kupować chipów od dostawców z USA bez uzyskania specjalnej, rządowej licencji.
Japonia i Holandia zgodziły się dołączyć do USA. Holandia poinformowała w zeszłym tygodniu, że jeszcze zaostrzy ograniczenia w eksporcie sprzętu do produkcji półprzewodników od września, a podobne restrykcje Japonia wprowadzi w życie 23 lipca.
W obydwu państwach znajdują się kluczowe zakłady produkcyjne chipów, w tym należące do holenderskiego koncernu ASML. Firma posiada jedne z najważniejszych zakładów w światowej branży produkcji półprzewodników, a także renomę jedynego dostawcy kluczowych rozwiązań technologicznych.
Doradca Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan wyjaśnił obrazowo, że dzięki restrykcjom "ma powstać małe podwórko, które będzie otoczone wysokim ogrodzeniem". Xi i inni wysocy rangą urzędnicy KPCh oskarżają natomiast USA o stosowanie "doktryny powstrzymywania" na wzór polityki państw zachodnich z czasów zimnej wojny.
Możliwe "astronomiczne szkody"
Tymczasem biznes podnosi alarm. Dyrektor generalny amerykańskiego koncernu Nvidia Jensen Huang powiedział, że restrykcje mogą spowodować "astronomiczne szkody" dla branży technologicznej. W ostatnich miesiącach koncern zaczął sprzedawać na chiński rynek mniej zaawansowany chip A800. Rozszerzone restrykcje, które ma wprowadzić Waszyngton, ograniczyłyby jednak także eksport tej technologii.
Presję odczuwają także chińskie firmy. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku import chipów do Państw Środka spadł o prawie 30 proc. w ujęciu rocznym. Dane te mogą jednak nie ukazywać całej prawdy. Chiński biznes wykorzystuje bowiem różne furtki, aby obejść kontrole eksportu.
Według "Financial Times" coraz prężniej rozwija się czarny rynek przemycanych półprzewodników. Inne firmy kupują je przez pośredników.
Stany Zjednoczone chą temu zapobiec i poszerzyć zakres ograniczeń. Jak pisze "The Guardian", oprócz zakazu sprzedaży chipów A800 firmy Nvidia, administracja Bidena rozważa także wprowadzenie ograniczeń dla leasingu usług w chmurze, z których niektóre firmy korzystały w celu obejścia przepisów. Prawdopodobnie będą wywierane także naciski na holenderski rząd, od którego USA także oczekuje jeszcze ostrzejszych restrykcji.
Źródło: "The Guardian"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock