Dwie aplikacje z użyciem geolokalizacji - tylko tyle wystarczy, aby nakreślić "drogę powrotną" do użytkownika, wynika z badań zespołu z Columbia University oraz Google'a.
Ludzie, którzy używają pseudonimów na Twitterze, Instagramie czy Tinderze w nadziei, że ich konta nie zostaną namierzone, mogą być zaskoczeni.
- Stworzenie dwóch oddzielnych tożsamości online może być iluzją - mówi Augustin Chaintreau, profesor informatyki na Columbia University. - Twoje metadane wskazują na pojedynczego użytkownika, a dane lokalizacyjne pomagają rozpoznać nasze konto spośród wielu innych - dodaje.
Wielu ludzi stosuje geolokalizację, aby potwierdzić swoje położenie podczas publikacji zdjęć na Instagramie czy Facebooku. Wykorzystując ten system, badaczom udało się połączyć anonimowe konto fanki Biebera z jej osobistym profilem na LinkedInie.
- Przykładowo, na LinkedInie zazwyczaj używasz swojego prawdziwego nazwiska… jednak być może używasz także Tindera lub kilku innych aplikacji, których nie chciałbyś wiązać ze swoją tożsamością. Dane, które opublikowałeś na kontach, mogą być połączone, nawet jeśli z jednego z nich - powiedzmy Tindera - korzystasz jako "użytkownik widmo" - stwierdził Chaintreau.
Do konta bankowego
Wspólny zespół Columbia-Google rozwinął algorytm, który porównał posty z geolokalizacją na różnych platformach - m.in. Twitterze, Instagramie czy Foursquare. Potem łatwo docierali do informacji o tym, które z kont należały do tej samej osoby. Algorytm wylicza także prawdopodobieństwo tego, na ile użytkownik w jednej aplikacji oznacza pewną lokalizację, a w drugiej zupełnie inną.
Chaintreau oznajmił, że jego zespół pracował nad oddzielnym zestawem danych, opracowując także inny algorytm. Pozwalał on zidentyfikować klientów przez połączenie anonimowych kart kredytowych z ich telefonami komórkowymi, które łączą się z najbliższą wieżą. Raport wykazał, że nawet jeśli karta kredytowa jest używana średnio raz na trzy dni, kilka miesięcznych rachunków wystarczy, by powiązać kupujących z ich anonimowymi telefonicznymi logowaniami. - Wydaje się wam, że ludzie są lepiej poinformowani - mówi Chaintreau. - Ale nikt nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji udostępniania tych informacji w sieci.
Autor: ag/gry / Źródło: Buzzfeed
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock