Norwedzy chcą rozpocząć wypłaty z rządowego funduszu, nazywanego potocznie „naftowym” lub „emerytalnym", w którym zgromadzono 830 mld dolarów "dla przyszłych pokoleń". Wszystko przez niskie ceny ropy naftowej.
Oslo przed dwie ostatnie dekady zgromadziło w Norweskim Rządowym Fundusz Emerytalno – Globalnym, dla potomnych ogromną sumę. 830 mld dolarów miały posłużyć przyszłym pokoleniom, kiedy już kraj nie będzie czerpał ogromnych zysków z eksploracji złóż gazu i ropy naftowej.
Gospodarka zwalnia
Funduszu i przyszłościowego myślenia zazdrościły Norwegom chyba wszystkie państwa na świecie. Może się jednak okazać, że fundusz zostanie przejedzony przez obecnych obywateli, bo rząd Norwegii chce wykorzystać część zgromadzonych środków na łatanie budżetu i obniżkę podatków. Premier Erna Solberg chce uniknąć recesji, która grozi Norwegii przez niskie ceny ropy naftowej. Gospodarka tego kraju jest uzależniona od sprzedaży cennego surowca. Jednak jego ceny od ponad roku szorują po dnie. W zeszłym roku przychody ze sprzedaży ropy spadły aż o 42 proc. Pojawił się więc problem z dopięciem budżetu. Z informacji rządu wynika, że deficyt budżetowy wyniesie przez to 21,6 mld dolarów. Niska cena ropy naftowej przyczyniła się też do spadku wartości krajowej waluty. Korona Norweska w ostatnim roku osłabiła się względem dolara o ponad 22 proc. Co dodatkowo niekorzystnie wpłynęło na poziom pobranych podatków i sytuację gospodarczą w kraju.
Pomysł sięgnięcia po fundusz dla potomnych pojawił się, gdy osoby nim zarządzające alarmowały, że w wyniku niskich stóp procentowych kapitał rośnie w rekordowo niskim tempie.
Autor: msz/ / Źródło: Bloomberg