Pierwszy w historii VfL Wolfsburg ćwierćfinał Ligi Mistrzów może być zarazem ostatnim. A wszystko z powodu Volkswagena, głównego sponsora i założyciela drużyny "Wilków", uwikłanego w aferę spalinową. Choć przedstawiciele koncernu zapewniają, że mimo kłopotów pozostaną przy klubie, to jednak z pewnością nie zasilą już klubowej kasy takimi pieniędzmi jak wcześniej.
W środowy wieczór VfL Wolfsburg w ćwierćfinale Ligi Mistrzów podejmie, na własnym stadionie Real Madryt. Jednego z faworytów do końcowego zwycięstwa w rozgrywkach. Dla drużyny z Wolfsburga dotarcie do tej fazy Ligi Mistrzów to największy w historii klubu sukces, na który cień rzuca jednak afera z udziałem największego sponsora i jednocześnie założyciela klubu.
Co przy obecnych wynikach zespołu w krajowych rozgrywkach nie rysuje przyszłości klubu z Volkswagen Arena w różowych kolorach.
Przypomnijmy, że w następstwie dochodzenia prowadzonego przez - podległą rządowi USA - Agencję Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania. Pomagało ono fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla.
Cięcia wydatków
Volkswagen znalazł się w ten sposób w centrum największego skandalu, jaki dotknął w ostatnich latach globalną branżę motoryzacyjną. Musi się teraz spodziewać wieloletnich procesów sądowych oraz miliardowych kar za łamanie przepisów o normach technicznych i ochronie środowiska.
- Miliony prawdopodobnie nie popłyną już tak obficie jak wcześniej - powiedział w rozmowie z agencją Bloomberg Frank Schwope, analityk banku NordLB. - Wydawanie pieniędzy na drogich zawodników może mieć negatywne skutki marketingowe w obecnej sytuacji - dodał.
Volkswagen już wcześniej rozpoczął zresztą cięcia wydatków na sport, które urosły do dużych rozmiarów pod rządami byłego prezesa koncernu Volkswagen AG Martina Winterkorna. Zapalonego kibica piłki nożnej. Największy producent samochodów w Europie zakończył sponsorowanie niemieckich zespołów piłkarskich Schalke 04 i TSV 1860 Monachium.
Odłożył także plany budowy nowego ośrodka treningowego dla młodzieżowych drużyn VfL Wolfsburg. I sięga do klubowej kieszeni. Klub należący do VW przekaże koncernowi część swoich dochodów z 2015 roku, które wyniosły 100 mln euro, powiedział Klaus Allofs, dyrektor sportowy "Wilków" we wtorkowej rozmowie z Niemiecką Agencją Prasową DPA.
Ograniczone ambicje
Choć nie należy spodziewać się, by Volkswagen całkowicie wycofał się ze sponsorowania drużyny z Wolfsburga, to ostatnie problemy koncernu niewątpliwie mogą wpłynąć na mniejsze możliwości i ambicje.
Właściciele robią jednak dobrą minę do złej gry. - Pozostajemy zaangażowani w VfL Wolfsburg - zapewnił szef Volkswagena Matthias Mueller w rozmowie z "Bild Zeitung". Jak dodał zespół "jest ważnym punktem identyfikacji dla miasta i naszych pracowników".
Podobnie bowiem jak samo miasto, także drużyna VfL Wolfsburg swój rozwój i istnienie zawdzięcza Volkswagenowi. Klub został założony w 1945 roku, aby zapewnić rozrywkę dla robotników pracujących przy produkcji samochodów. Wskazuje na to również pełna nazwa zespołu Verein für Leibesübungen Wolfsburg, co oznacza "Związek dla ćwiczeń gimnastycznych fabryki Volkswagena Wolfsburg".
Słabsza gra
Profesjonalny zespół piłkarski, który nie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech do 1997 roku, zakwalifikował się do tegorocznej edycji Ligi Mistrzów dzięki wicemistrzostwu zdobytemu w poprzednim sezonie. Drużyna latem ubiegłego roku świętowała również zdobycie Pucharu Niemiec.
Ale nawet ostatnie sukcesy nie przyciągają tłumów na trybuny. Drużyna ma bowiem problem z wypełnieniem po brzegi 30-tysięcznego stadionu Volkswagen Arena. Zresztą, drużyna w krajowych rozgrywkach nie przypomina tej sprzed kilku miesięcy.
Z Pucharu Niemiec obrońcy tytułu odpadli już w II rundzie, przegrywając na własnym stadionie z Bayernem Monachium. Także w 1. Bundeslidze VfL Wolfsburg znajduje się na odległym 8. miejscu, a do końca rozgrywek pozostało już zaledwie 6 kolejek. I to właśnie nadchodzące mecze zdecydują, czy drużyna zagra w ogóle w przyszłym roku w europejskich pucharach.
Do miejsca premiowanego grą w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, VfL Wolfsburg traci 7 punktów. A przypomnijmy, że to gra o wielkie pieniądze. Za sam awans do tych prestiżowych rozgrywek drużyna może liczyć bowiem na premię z UEFA w wysokości bagatela 12 mln euro. Do tego dochodzą ogromne pieniądze za wygrane mecze.
Belgijski baner
Według fachowego portalu Transfermarkt.de łączna wartość pierwszej drużyny VfL Wolsfburg szacowana jest na 183,10 mln euro. Nie wykluczone jednak, że brak awansu do Ligi Mistrzów, przy dodatkowym mniejszym zaangażowaniu finansowym VW, spowoduje, że z zespołu odejdą najlepsi zawodnicy.
W związku z aferą Volkswagena drużynę z Wolfsburga spotykają zresztą uszczypliwości ze strony przeciwników.
Tak było choćby podczas meczu Ligi Mistrzów rozgrywanego w ubiegłym miesiącu między VfL Wolfsburg z KAA Gent. Belgijscy fani wywiesili na trybunach transparent skierowany do niemieckiej drużyny: "Nie musimy oszukiwać oprogramowania".
Na czym polegała manipulacja Volkswagena?
Autor: mb/gry / Źródło: Bloomberg