Przepis dotyczący minimalnej powierzchni mieszkania jeszcze nie wszedł w życie, a deweloperzy już znaleźli sposób na obejście rządowych ograniczeń. Nic dziwnego, bo - jak zauważył w programie "Biznes dla ludzi" analityk rynku nieruchomości Bartosz Turek - istnieje popyt na mniejsze lokale. - Chodzi o prostą kalkulację. Nie łożymy na czyjeś, tylko kupujemy własne - wyjaśnił.
"Rzeczpospolita" napisała we wtorek, że deweloperzy znaleźli sposób na tanie i małe mieszkania, a mianowicie budują akademiki i sprzedają w nich lokale. Ma to być odpowiedź na nowelę rozporządzenia Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Zgodnie z nowymi przepisami, które zaczną obowiązywać od stycznia, budowa mieszkań poniżej 25 m kw. będzie zakazana.
"Prawo nie pozwala budować mieszkań o powierzchni 16-20 m kw., ale takie małe lokale idą jak woda i deweloperzy stają na głowie, by mieć co sprzedawać" - czytamy w dzienniku.
- Gdy taki akademik już powstanie, można wydzielić pokoje jako odrębne nieruchomości. Nie mogą to być mieszkania, bo jednak nie spełniają tych wymagań odnośnie powierzchni, ale podobno mogą być sprzedawane jako lokale użytkowe. Tutaj nie jestem pewien, trzeba byłoby się jeszcze odnieść do prawników. Ale to ma być sposób na to, żeby uniknąć wymagań stawianych przez rozporządzenie - wyjaśnił Turek.
Jak tłumaczył, podstawową różnicą pomiędzy lokalem mieszkalnym a użytkowym jest wysokość stawki VAT. - Za lokal użytkowy płacimy 23 procent VAT, a nie 8 procent, jak w przypadku lokalu mieszkalnego.
Do tego, z punktu widzenia finansowania zakupu lokalu użytkowego, może pojawić się problem przy zaciąganiu kredytu hipotecznego. - Nie wszystkie banki będą chciały nam dać kredyt na lokal użytkowy, a nawet jeżeli będą chciały, to może się okazać, że nie będą chciały kredytować VAT-u. Możemy wtedy wziąć kredyt tylko na cenę netto mieszkania, po odliczeniu stawki VAT - dodał.
Lepiej mieć swoje
Pytany, czy takie małe mieszkania będą konkurencyjne na rynku, odpowiedział: - W takim pokoju zmieści nam się łóżko, łazienka, aneks kuchenny i może małe biurko. I to tyle. Ale mówimy tutaj o nieruchomości, która na przykład w Warszawie może kosztować 200 tysięcy złotych albo i mniej. W takim wypadku, jeżeli nawet byśmy wzięli kredyt hipoteczny, to wtedy możemy się liczyć z ratą na poziomie na przykład 900 złotych miesięcznie. Proszę mi znaleźć na wynajem kawalerkę, która kosztowałaby poniżej tysiąca złotych miesięcznie. Konia z rzędem temu, kto taką znajdzie, a która będzie w przyzwoitym standardzie.
- To jest właśnie odpowiedź na pytanie, dlaczego takie mieszkania się sprzedają. Sprzedają się dlatego, że wielu Polaków może być nimi zainteresowanych. Na przykład rodzina wysyła młodego żaka do dużego miasta i nie chce płacić 1500 złotych za kawalerkę. Chodzi o prostą kalkulację; nie łożymy na czyjeś, tylko kupujemy własne - dodał gość programu "Biznes dla ludzi".
Autor: tol//dap / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock