Grecki kryzys wywołał nerwowość na rynkach walutowych, w tym polskim. W takich okolicznościach nawet błahy powód spowodować może silną reakcję. Niezręczne słowo premiera, sygnał zza oceanu - wszystko może spowodować wahania kursu. Tak jak w czwartek, gdy złoty w ciągu 20 minut spadł o 5 groszy wobec euro. Ale w piątek złotówka zaczęła mocno zyskiwać na wartości.
Piątek - zgodnie z przewidywaniami analityków - zaczął się od spadku wartości złotego. Czwartkowe tąpnięcie na amerykańskim rynku akcji pozwalało z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że inwestorzy wycofujący się z rynków wschodzących, doprowadzą do osłabienia walut narodowych tych krajów.
W czwartek dodatkowym detonatorem była wypowiedź premiera Donalda Tuska. Jego stwierdzenie, że tworzenie kalendarza przyjęcia euro nie jest już dla rządu priorytetem, była dla rynku sygnałem do wyprzedaży. W dodatku nałożył się ona na pogłębienie spadku euro w stosunku do dolara.
Będą dalsze spadki?
Ostatnia sesja w tygodniu potoczyła się jednak dość nieoczekiwanie. Już około godz. 9 złoty zaczął bardzo szybko odrabiać straty do euro, dolara i innych podstawowych walut. W efekcie po dużych wahaniach w piątek wieczorem za euro trzeba było zapłacić 4,14 zł, a za dolara 3,26 zł.
- Obserwowane w piątek umocnienie polskiej waluty to przede wszystkim efekt częściowego wygaszenia panicznych nastrojów na rynkach finansowych, jakie były obecne jeszcze w nocy, po wczorajszym załamaniu na Wall Street (amerykańskie indeksy w pewnym momencie traciły 8-9 proc.). W tej chwili to bowiem tam leży klucz do notowań - opisuje sytuację w popołudniowym komentarzu Marcin R. Kiepas z X-Trade Brokers.
Lek na Grecję i wszystko inne
Wahania kursów spowodowane są wpływem kryzysu w Grecji i mają raczej przejściowy charakter - twierdzą analitycy. Według Marka Rogalskiego z DM BOŚ, niepewność na rynkach walutowych może zniknąć po przyjęciu przez kraje z peryferiów strefy euro reform, które porządkowałyby ich systemy fiskalne. Wczoraj tak drastyczny pakiet oszczędnościowy przyjął parlament Grecji.
Z kolei Polska, jak tłumaczą eksperci, jest postrzegana przez inwestorów jako państwo, w którym inwestycje są obarczone wyższym ryzykiem niż w innych regionach Europy. Jak pisze portal money.pl, ekonomiści podkreślają, że w przypadku takich zawirowań na rynkach, z jakimi mamy do czynienia obecnie, naturalną reakcją jest pozbywanie się przez inwestorów złotego i przenoszenie kapitałów na rynki uznawane za stabilniejsze.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", money.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES