Obradujący w Brukseli ministrowie rolnictwa UE mają podjąć decyzję, czy na unijny rynek należy dopuścić aż pięć nowych produktów GMO - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Chodzi o cztery rodzaje kukurydzy oraz specjalnego ziemniaka oznaczonego przez producentów symbolem EH92-527-1 (znanego też jako Amflora).
Genetyczna modyfikacja Amflory ma zwiększyć jej przydatność do celów przemysłowych - naukowcom niemieckiego koncernu chemicznego BASF udało się sprawić, że ich ziemniak produkuje tylko jeden określony rodzaj skrobi potrzebny m.in. do produkcji papieru.
W przypadku innych roślin genetycznie modyfikowanych cele są podobne - modyfikacje mają albo wzmocnić pewne cechy rośliny, albo uodpornić ją na substancje chemiczne stosowane w ochronie upraw przed szkodnikami i chwastami. Peter Oakley, jeden z członków zarządu BASF, ujawnił w wywiadzie prasowym, że sama tylko sprzedaż licencji na Amflorę powinna przynieść koncernowi 20-30 mln euro zysku rocznie.
Ekolodzy alarmują
Organizacje ekologiczne alarmują, że ziemniak BASF trafi w końcu do pasz zwierzęcych, o czym mówi nawet wniosek o jego dopuszczenie. A ziemniak jest niebezpieczny dla zdrowia ludzi i zwierząt. Ma w sobie bowiem gen AMRG, który (upraszczając) podnosi odporność na antybiotyki
Mimo, że prawo europejskie nie zezwala na używanie roślin, które zawierają taki gen, to Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) wydał pozytywną decyzję dotyczącą Amflory.
Ta opinia została natychmiast zakwestionowana przez Światową Organizację Zdrowia oraz przez Europejską Agencję ds. Leków, ale Komisja Europejska okazała się głucha na ich argumenty. Dlatego ekologowie apelują teraz do unijnych rządów, by wprowadzanie kartofla Frankensteina zablokowały. - Nikt przy zdrowych zmysłach nie podjąłby ryzyka zwiększania odporności na antybiotyki wśród ludzi i zwierząt - mówi Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska. - Jeszcze nigdy propozycja Komisji w tak rażący sposób nie naruszała prawa. Jest sprzeczna z opiniami innych międzynarodowych instytucji naukowych i powinna zostać odrzucona.
Polskie "nie" nie wystarczy
- Stanowisko ministra w poniedziałkowym głosowaniu będzie zgodne ze stanowiskiem rządu w sprawie GMO z 2006 roku - zapewnia Małgorzata Książyk, rzecznik prasowy MR. Dwa lata temu ówczesny rząd opowiedział się zdecydowanie przeciw produktom GMO.
Z drugiej jednak strony, jeszcze kilka tygodni temu minister Marek Sawicki wspominał o dopuszczeniu roślin genetycznie modyfikowanych do polskiego rynku pasz. A sporny kartofel ma być stosowany także do produkcji pasz.
Zresztą, zablokowanie spornego kartofla nie będzie łatwe. Zgodnie z unijnym prawem do podjęcia decyzji (na "nie" lub "tak") potrzebna jest kwalifikowana większość głosów. A tą nie dysponuje ani obóz przeciwników produktów GMO, ani jej zwolennicy. Oba obozy od wielu miesięcy tkwią w klinczu.
I najprawdopodobniej w poniedziałek głosy rozłożą się w podobny sposób. - Mamy nadzieję, że Polska, Francja, Węgry, Austria i Włochy zagłosują przeciw. Za będą głosować na pewno Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja i Holandia - mówi Marco Contiero, ekspert Greenpeace z Brukseli.
Taki wynik głosowania będzie oznaczał zwycięstwo koncernu BASF. Bowiem brak większości kwalifikowanej oznacza, że ostateczna decyzja o dopuszczeniu GMO na rynek powraca do Komisji. A ona zgadza się na wypuszczenie modyfikowanych produktów na rynek.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24