Wiceminister finansów Ludwik Kotecki na nawet 40 groszy w kursie złotego do euro szacuje wartość informacji, że polska opozycja zgadza się na przyjęcie europejskiej waluty według rządowego harmonogramu.
- Sądzę, że gdyby opozycja dziś powiedziała, że zgadza się na zmianę Konstytucji przed wejściem Polski do systemu ERM2, to w ciągu kilku dni złoty by się umocnił o 5-10 proc. Euro mogłoby więc potanieć o 20-40 gr. Potem pewnie jeszcze bardziej - mówi wiceminister finansów, pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro Ludwik Kotecki w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Rząd ma jasny plan
Rząd Donalda Tuska twardo trzyma się wersji, że w tym roku wejdzie do tzw. przedsionka walutowego - ERM2, aby Polska mogła przyjąć euro 1 stycznia 2012 roku. Mówi, że zrobi to nawet bez zmiany Konstytucji.
Prędzej czy póżniej, trzeba to będzie jednak zrobić. Po przyjęciu euro - czyli według planu po 1 stycznia 2012 roku - to Europejski Bank Centralny, a nie Narodowy Bank Polski, jak jest zapisane w ustawie zasadniczej, musi być odpowiedzialny za kształtowanie polityki monetarnej w Polsce. Bez zmiany konstytucyjnego zapisu dwa lata w ERM2 byłyby zmarnowane, a NBP mógłby nie wytrzymać dłuższego "pilnowania" kursu złotego, który nie mógłby się wahać więcej niż 15 proc. od ustalonej wielkości.
Bez głosów Prawa Sprawiedliwości Konstytucji jednak nie da się zmienić, a partia Jarosława Kaczyńskiego o euro w 2012 roku słyszeć nie chce. Argumentuje to m.in. niekorzystnym kursem złotego.
Przekonując PiS
W ocenie Ludwika Koteckiego, zgoda opozycji na zmianę Konstytucji, niezbędną do wprowadzenia euro w Polsce, spowodowałaby natychmiastowe umocnienie złotego. Według niego w ciągu kilku dni po takiej deklaracji złoty kurs poprawiłby się o 5-10 proc. Euro mogłoby więc potanieć o 20-40 gr. Przekonuje też, że mimo sceptycyzmu szefa NBP Sławomira Skrzypka, co do wyznaczonej przez rząd daty, nawet on widzi długookresowe korzyści z przyjęcia euro.
- W swoim raporcie NBP pisze przecież, że wprowadzenie wspólnej waluty dałoby nam blisko 0,7 proc. wyższy wzrost PKB rocznie. Przez trzy lata to już ponad 2 proc. A to już jest ok 25-30 mld zł. To "na dzień dobry" likwiduje cały koszt związany ziem euro - mówi gazecie Kotecki. Wiceminister dodaje, że euro rozwiązałoby też problem słabości naszej waluty, czego uniknęła Słowacja, która już je ma, a także opcji walutowych, które ostatnio są zmorą polskich firm i banków.
Na kryzys? Tylko wzrost
Argumenty wiceministra nie przekonują Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem posła Jacka Kurskiego obecność Polski w ERM2 nie uchroniłaby Polski przed kłopotami finansowymi.
Kurski w Salonie Politycznym Trójki wyjaśniał w poniedziałek, że w sytuacji akcji spekulacyjnej na Polskę nasz kraj utraciłby wszystkie rezerwy walutowe, a Europejski Bank Centralny nie obroniłby naszej waluty.
Polityk PiS podkreślił, że wówczas należałoby uruchomić zyski z PZU, PKO BP i Polska mogłaby stanąć na krawędzi bankructwa.
Poseł powtórzył też naczelną dewizę PiS na walkę z kryzysem, która mówi, że polska gospodarka potrzebuje przede wszystkim wzrostu popytu wewnętrznego i utrzymania rozwoju gospodarczego. Dodał jednak, że mimo wszystko premier na pewno chce dobrze dla Polski, ale nie potrafi tego zrobić.
Źródło: IAR, "Gazeta Wyborcza"