Minister pracy Jolanta Fedak ma kolejny pomysł, jak zmotywować Polaków do pracy - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Tym, którzy ją stracą, ale będą chcieli jak najszybciej znaleźć nową, minister proponuje większy zasiłek. Z kolei ci, którzy zbyt długo siedzą na garnuszku państwa, mogliby stracić prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej.
W urzędach pracy zarejestrowano 1,7 mln osób. Do zasiłku wypłacanego tylko przez pół roku ma prawo jedynie kilkanaście procent z nich. I chociaż bezrobocie spada, to wciąż odsetek osób aktywnych zawodowo jest bardzo niski - pracuje zaledwie co druga osoba, podczas gdy w UE ten współczynnik zatrudnienia wynosi 64 proc.
Wiele osób rejestruje się w urzędach pracy tylko po to, by państwo opłacało za nich składki zdrowotne. Jednocześnie pracują na czarno. W tegorocznym budżecie na same składki dla bezrobotnych przeznaczono ok. 500 mln zł.
Nie chcesz pracować? - Lecz się sam
Dlatego ministerstwo pracy chce zmienić ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Na razie powstały założenia do nowelizacji, a cały projekt ma być gotowy w maju lub czerwcu.
Jeżeli bezrobotny odmówi pisania i realizacji planu wychodzenia z bezrobocia, uczestnictwa w szkoleniach zaproponowanych przez urząd albo nie będzie chciał podjąć zajęcia zgodnego z kwalifikacjami, to utraci prawo do bezpłatnej służby zdrowia. Plany ministerstwa pracy
Wariant łagodniejszy zakłada, że osoba bez pracy przez sześć miesięcy samodzielnie będzie szukać zajęcia. I dopiero po pół roku weźmie się za nią urząd pracy i każe pisać plan działań.
Wersja najkorzystniejsza dla bezrobotnych zakłada z kolei, że z chwilą, gdy osoba bez pracy straci prawo do statusu bezrobotnego, ciężar zapewnienia jej bezpłatnej opieki społecznej spadnie na gminę bądź pomoc społeczną. Pieniądze na ten cel pochodziłyby z Funduszu Pracy. W efekcie, formalna liczba bezrobotnych by spadła, bo osoby te przestałyby się rejestrować w urzędach pracy.
Pomoc chcącym
- Ale nowelizacja zakłada też rozbudowane programy szkoleń i nauki zawodu dla bezrobotnych, a zachętą do uczestniczenia w tych programach byłyby specjalne stypendia - podkreśla rzeczniczka Ministerstwa Pracy Bożena Diaby. Można na to wykorzystać środki unijne.
Osoba korzystająca z takiej formy dostawałaby stypendium w wysokości 120 proc. zasiłku, a okres nauki byłby zaliczany do uprawnień pracowniczych jak staż pracy.
Minister pracy Jolanta Fedak zapowiadała, że trzeba objąć zasiłkiem dla bezrobotnych także osoby, które są zatrudnione w branżach sezonowych, m.in. w budownictwie, rolnictwie, drogownictwie. Możliwe byłoby przyznanie zasiłku takim osobom po dziewięciu, a nie dopiero po 12 miesiącach pracy.
Minister Fedak chciałaby też podwyższyć zasiłki i wydłużyć okres ich wypłacania do roku. Dziś podstawowa wysokość zasiłku dla bezrobotnych wynosi ok. 530 zł (47 proc. pensji minimalnej). Jest wypłacany przez pół roku.
W założeniach nowelizacji zapisano, że zasiłek przez pierwsze trzy miesiące wynosiłby 70 proc. pensji minimalnej, czyli ok. 800 zł, a przez następne miesiące sięgałby 50 proc. pensji minimalnej. To oznacza spory wzrost wydatków budżetowych. Jaki dokładnie - jeszcze nie wiadomo.
Pomoże czy zdemoralizuje?
Nieoficjalnie przedstawiciele rządu krytykują te pomysły, mówiąc, że wyższe zasiłki nie mobilizują do szukania pracy, a minister finansów na pewno nie zgodzi się na sfinansowanie planów minister Fedak. Szef doradców premiera Michał Boni nie chciał tego komentować. Ale popiera pomysł, by objąć zasiłkiem pracowników sezonowych. Jest też orędownikiem indywidualnych programów dla każdego bezrobotnego i za ograniczeniem prawa do opieki zdrowotnej dla osób uchylających się od pracy.
Jest to uczciwa oferta dla osób, które mogą stracić pracę. Osoba, która naprawdę chce znaleźć nową pracę, musi mieć do tego warunki, dlatego warto zainwestować w ten pierwszy okres poszukiwań mordasewicz o zmianach w zasiłku
Bardziej optymistycznie podchodzi do propozycji ministerstwa Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan".
- Filozofia tej nowelizacji bardzo mi odpowiada. Jest uczciwą ofertą dla osób, które mogą stracić pracę. Badania wykazują, że bezrobotny najwięcej energii w szukanie pracy wkłada w pierwszym miesiącu po utracie zajęcia, a także w ostatnim miesiącu, w którym dostaje zasiłek. Osoba, która naprawdę chce znaleźć pracę, musi mieć do tego warunki, dlatego warto zainwestować w ten pierwszy okres poszukiwań - uważa ekspert. Wskazuje też na zalety zmniejszania zasiłku z biegiem czasu.
- Dzięki temu bezrobotny pamięta, że wysycha źródło pieniędzy, i to go mobilizuje do działań - wyjaśnia.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24