Nastały ciężkie czasy dla kierowców. Miasta powiększają strefy płatnego parkowania i podnoszą opłaty - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita". Samorządy zarzekają się jednak, że pieniądze nie idą na łatanie miejskich budżetów.
Jak pisze gazeta, Poznań już od dziś wydłuża godziny płatnego parkowania. Zamiast od godz. 10, kierowcy będą musieli płacić za postój już od godz. 8. Zapłacą też w soboty pomiędzy godz. 10 a 14. Zmiany mają przynieść miastu dodatkowych 300 tys. zł miesięcznie, a roczny zysk z całej strefy sięga 20 mln zł.
Jakby tego było mało, miasto planuje też rozszerzyć strefę o kolejne dzielnice.
Aby było mniej
Kierowcy zgodnie przyznają, że jazda samochodem do centrum miasta staje się nieopłacalna. I jak pisze "Rzeczpospolita", zdaniem miejskich urzędników o to właśnie chodzi. – W Poznaniu jest więcej aut niż w Berlinie. Dążymy do tego, by rozładować zatłoczone centrum. Stawiamy na komunikację miejską i rowery – podkreśla Dorota Wesołowska z Zarządu Dróg Miejskich.
Poznań nie jest jednak wyjątkiem. Ceny za postój niedawno podniósł Bydgoszcz. Wzrosła tam też liczba płatnych miejsc parkingowych. Tą samą drogą poszły m.in. Gdynia, Toruń, a także Białystok, który dodatkowo rozszerzył strefę. Pozwoli to zwiększyć wpływy do miejskiej kasy z 3 do 6,5 mln zł rocznie.
Są następni
Strefy płatnego parkowania pojawiają się też w miastach, w których do tej pory ich nie było. Przykładem jest Lublin. – Dziś mamy tylko 639 płatnych miejsc parkingowych rozsianych po śródmieściu. Chcemy stworzyć system. Wkrótce staną u nas parkometry, a liczba miejsc wzrośnie do 1,7 tys. – zapowiada w rozmowie z "Rzeczpospolita" rzeczniczka ratusza Katarzyna Mieczkowska. Wpływy do budżetu wzrosną z 800 tys. do 3–3,5 mln zł.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24