Pan Zenon był bardzo blisko szczęścia: na "jego" liczby w Lotto padła 3-milionowa wygrana. Tyle, że na drodze do szczęścia stanęła pani z kolektury, która odmówiła przyjęcia kuponu. Pan Zenon skłonił ją do potwierdzenia odmowy na piśmie, a teraz o pieniądze walczy w sądzie.
W pierwszej instancji przegrał: sąd jego pozew oddalił. W czwartek jednak odniósł sukces, bo sąd apelacyjny we Wrocławiu nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Uznał, iż kolektura nie przyjmując kuponu nie wywiązała się z proponowanej przez siebie oferty.
Obsługa nie miała uprawnień
Historia zaczęła się w czerwcu 2009 roku. Świdnicki przedsiębiorca Zenon P. w miejscowym sklepie sieci Carrefour około godziny 19 chciał nadać kupon Lotto. Nie udało się: pracownica punktu odmówiła jego przyjęcia, twierdząc, że nie ma do tego prawa.
Mężczyzna zdołał ją jedynie skłonić do pisemnego poświadczenia tego faktu. Kobieta na odwrocie druczka napisała: "Nie przyjęłam tego kuponu. Nie mam do tego uprawnień" i podpisała się.
Niedługo potem okazało się, że skreślone przez pana Zenona liczby zostały wylosowane. Wygrana tego dnia była całkiem przyzwoita: 3 miliony złotych.
Do sądu po miliony
Mężczyzna postanowił walczyć o utraconą fortunę i skierował pozew do sądu okręgowego w Świdnicy. Trzech milionów złotych zadośćuczynienia zażądał od sieci Carrefour. Jak uzasadnia, to z winy pracownicy tej sieci stracił wygraną.
Carrefour do winy się nie poczuwa. Jego pełnomocnik przed sądem twierdził, że pozwanym powinien być Totalizator Sportowy, bo do niego należy kolektura. Totalizator odpowiada: nie ma nadanego i zapłaconego kuponu, nie ma wygranej.
Świdnicki sąd żądania mieszkańca miasta oddalił. Sąd apelacyjny w czwartek uznał, że niższa instancja popełniła błąd: nie wzięła pod uwagę wszystkich dowodów przedstawionych przez powoda.
Źródło: Polskie Radio Wrocław, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24