Od piątku drzwi do kantorów dla klientów zadłużonych we frankach i euro stają otworem. Dzięki nowelizacji prawa bankowego mogą oni bez dodatkowych opłat samodzielnie spłacać raty swoich kredytów, co ma dać oszczędności rzędu kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Od niedawna zaczęły się pojawiać doniesienia, że franka może w kantorach po prostu zabraknąć. Sprawdziliśmy, gdzie może być kłopot z zakupem waluty.
Znowelizowana w sierpniu ustawa daje wszystkim klientom, którzy zadłużyli się w walucie obcej, możliwość kupowania jej w wybranym przez siebie miejscu i wpłacania jej bez żadnych dodatkowych opłat do banku (dotychczas banki żądały podpisania kosztownego niekiedy aneksu).
Zgodnie z założeniami, ma to pomóc klientom tych banków, które dzięki wysokim kursom sprzedaży powiększają swoje zyski. W niektórych z nich spread, czyli różnica między kursem kupna i sprzedaży, wynosi ponad 30 groszy. W takim wypadku cena zakupu franka lub euro - bo w tych walutach najczęściej zadłużają się Polacy - jest nawet o kilkanaście groszy wyższa niż w kantorze.
To jest nieprawda, że go nie ma sprzedawca z Warszawy
Kantory jednak nie przygotowują się na masowy wzrost zainteresowania frankiem. - Być może popyt trochę wzrośnie, ale nie sądzę, żeby bardzo - uważa pan Tomasz z jednego z krakowskich kantorów. Jak mówi, już teraz franki kupuje kilkunastoosobowa grupa stałych klientów. Oni są wpisani na listę i mają gwarancję, że zawsze dostaną zamówioną przez siebie kwotę. Ale, jak zapewnia, klient "z ulicy" też nie będzie miał problemów z zakupem - franków w kasie jest pod dostatkiem.
Podobnie w innych dużych miastach Polski. 500-700 franków, czyli tyle ile wynosi rata kilkusettysięcznego kredytu hipotecznego zaciągniętego na 30 lat, można kupić w każdym kantorze, w którym pytaliśmy. Największe z nich bez kłopotu obsługują 40-60 klientów dziennie.
- Nie ma z tym specjalnie kłopotów. To jest nieprawda, że franka nie ma - słyszymy w jednym z kantorów w Warszawie. Jak tłumaczy sprzedawca, wszystkie poważne kantory mają podpisane umowy z bankami, które mogą dostarczyć tyle gotówki, ile będą potrzebować.
Małym trudniej
Gorzej może być w mniejszych miastach - jak w Toruniu czy Nowym Targu. Jak się dowiedzieliśmy tam niekiedy brakuje franków i czasem może ich brakować w kasach, szczególnie na początku miesiąca, gdy wielu osobom wypada termin spłaty raty kredytu hipotecznego.
- Są kłopoty. Jest mało gotówki, czasem może jej nie być - mówi Włodzimierz Laskowski z jednego z toruńskich kantorów. Ale, jak dodaje, i tu większość kantorów ma podpisane umowy z bankami, więc w razie dużego wzrostu zainteresowania walutą powinny sobie poradzić.
Kto się zdecyduje
Oddzielną kwestią jest to, ilu klientów zdecyduje się na zmianę umowy z bankiem i będzie co miesiąc chodziło do kantoru. - Miesięcznie kilkadziesiąt złotych można zarobić, ale ludzie nie zawsze tak myślą - mówi pan Tomasz z Krakowa. Jak zauważa, wiele osób woli zostawić wymianę bankom, nawet po wyższym kursie, i nie mieć kłopotu.
Innym sposobem - podpowiada sprzedawca jednego z kantorów w Krakowie - są transakcje bezgotówkowe. Niektóre kantory już jakiś czas temu wprowadziły u siebie taką usługę. Polega to na tym, że klienci przelewają na ich konta złotówki, a one odsyłają franki na konto walutowe przeliczając je po kursie z okienka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24