Zakręcenie kurka przez rosję to "demonstracja siły" - mówi amerykański ambasador przy NATO Kurt Volker. A unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia ostrzega: - Nie powinno się pozwolić Rosji na wykorzystywanie gazu jako broni politycznej.
Konflikt gazowy, trwający od 1 stycznia wydaje się już bliski zażegnania - Rosja i Ukraina zgadzają się na przyjazd międzynarodowych obserwatowrów, a to warunek, żeby Gazprom znowu odkręcił kurki.
UE: szantaż zawsze możliwy
Ale to tylko jedna faza tego konfliktu. Nawet jeśli gaz znów popłynie na Zachód, to nie wiadomo, czy Rosja nie będzie dalej szantażować jego dostawami bądź ich brakiem swoich najbliższych sąsiadów i całej Europy. Dlatego politycy NATO i UE ponownie akcentują znaczenie strategicznego surowca Rosji jako politycznego oręża.
- Powinniśmy wykorzystywać instrumenty dyplomatyczne i podejmować kroki polityczne, aby nasi rosyjscy partnerzy nie mogli wykorzystywać gazu jako broni do grożenia innym. Powinniśmy w ten sposób działać bez wykorzystywania sankcji lub innych działań tego typu - powiedział Almunia na konferencji prasowej w Bratysławie, gdzie zaczyna się właśnie spotkanie Grupy Wyszehradzkiej.
Odmówił jednak wskazania odpowiedzialnego za konflikt gazowy na linii Moskwa-Kijów. - Wiedzieliśmy, że w przeszłości Rosja często wykorzystywała gaz jako broń polityczną - nie mogę więc tego wykluczyć. Jednocześnie jednak nie mogę wykluczyć, że Ukraina ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację - dodał.
NATO: to była "demonstracja siły"
Volker zapewnił, że NATO może pomóc w łagodzeniu skutków przerw w dostawach do krajów członkowskich, jeśli spór gazowy między Rosją a Ukrainą będzie się przedłużał. Volker ocenił, że konsekwencje sporu są nie tylko handlowe, ale i polityczne oraz dotyczące bezpieczeństwa.
Odnosząc się do decyzji Rosji o wstrzymaniu dostaw gazu Volker oświadczył, że to "demonstracja siły", sposób, w jaki Moskwa chce pokazać do czego jest zdolna, a także "chęć posiadania strefy wpływów i zostania ważnym partnerem, z którym trzeba się liczyć".
- Możliwość dla Rosji, by sterować swoimi sąsiadami: oto polityczny wymiar sporu skądinąd handlowego" - skrytykował amerykański dyplomata rosyjskie metody. Moskwa ma prawo podnosić ceny, ale "powinna to czynić w sposób humanitarny", "stopniowo" i "mając na względzie ludność, której to dotknie" - podkreślił.
Rosja nie przebiera w środkach
To nie pierwsze oskarżenia Rosji o wykorzystywanie gazu jako broni politycznej. - Rosja nie przebiera w środkach, retoryka Kremla wobec Kijowa jest wyjątkowo ostra - tłumaczyli ukraińscy oficjele w Brukseli. Pytani przez dziennikarkę "Die Welt", czy polityka Gazpromu jest "karą za nielojalność Ukrainy wobec Rosji" odparli: - To odpowiedź na Rosji na Pomarańczową Rewolucję i ukraińskie aspiracje wejścia do NATO - przekonywali.
Również szef delegacji Parlamentu Europejskiego ds. Ukrainy Adrian Severin zaznaczył na posiedzeniu komisji spraw zagranicznych, że konflikt rosyjsko-ukraiński ma charakter polityczny. - To nie jest bilateralna dyskusja. To trójstronna sprawa, która dotyczy UE nie jako ofiary, ale jako politycznego gracza, który ma swoje silne polityczne interesy - dodał Severin.
- Unia Europejska staje się ofiarą konfliktu, w który nie jest zaangażowana - stwierdził wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Guenter Verheugen.
Czy to faktycznie przełom?
W Brukseli doszło w czwartek do spotkania szefów rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu, Aleksieja Millera i Ołeha Dubyny. Nie wiadomo, o czym rozmawiali, ale zapowiedzieli, że negocjacje między Gazpromem i Naftohazem będą kontynuowane.
To był pierwszy optymistyczny sygnał, bo przez cały dzień padały tylko kolejne wzajemne oskarżenia.
Dopiero późnym popołudniem Rosja i Ukraina zgodziły się na przyjazd obserwatorów międzynarodowych mających monitorować konflikt gazowy. A taki właśnie warunek stawiał Gazprom, żeby odkręcić kurki.
Źródło: TVN24, newsru.com, vesti,ru, PAP