Analitycy banku Morgan Stanley podtrzymali prognozy dla polskiej gospodarki. Wzrost PKB szacują oni na 1,5 proc. w 2009 roku i 3,0 proc. w 2010 roku. Wypominają jednak polskim władzom, że nie robią żadnych ruchów w zaciskaniu pasa.
Zdaniem ekspertów, motorem wzrostu w Polsce mają być inwestycje. Popyt gospodarstw domowych w 2010 roku nie zmieni się zasadniczo w porównaniu z 2009 rokiem.
Rządowe założenia budżetu (PKB: 1,2 proc., średnioroczna inflacja 1,0 proc.) analitycy MS uznają za zbyt konserwatywne. Z drugiej strony, zakładane w nim przychody, uznają za zbyt optymistyczne (wzrost wpływów z podatków pośrednich o 6,0 proc., CIT-u o 10 proc.).
Analitycy zaznaczają też, że złoty "jest ulubioną walutą w Europie Centralnej", zarówno ze względu na wycenę jak i na perspektywę umocnienia się. Na koniec roku przewidują kurs 3,70 zł za euro.
Dług na politycznej smyczy
To, co niepokoi analityków MS, to nasz deficyt i brak działań, żeby go zmniejszyć. - Polska jako jedyne państwo w regionie nie zacieśniła polityki fiskalnej, ani nawet tego nie planuje - zaznaczyli. - Po części jest to wynikiem wcześniejszej dyscypliny fiskalnej, która umożliwiła gospodarce wejście w recesję na niewielkim poziomie długu i niskim deficycie budżetowym (...) Mimo tego, jeśli spojrzeć na duże deficyty budżetowe w innych państwach, to nie można zakładać, że rynek będzie skłonny w nieskończoność finansować polski deficyt - dodają.
Według nich, biorąc pod uwagę wypełniony kalendarz wyborczy władze zrobią niewiele dla wzięcia w ryzy wskaźników fiskalnych i nie zaangażują się w bolesne zacieśnienie polityki fiskalnej.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24