Skąd wziąć pieniądze na walkę ze szkodami popowodziowymi? Były wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko w "Rzeczpospolitej" proponuje specjalne, jednorazowe instrumenty fiskalne w postaci swoistego podatku solidarnościowego, nałożonego na lepiej uposażone warstwy społeczeństwa.
Proponowany przez Kołodkę podatek solidarnościowy, miałby pomóc w zlikwidowania skutków obecnego kataklizmu oraz stworzeniu zabezpieczeń przed podobnymi zdarzeniami w przyszłości.
Autor ocenia, że samorządy nie podołają finansowo tym wyzwaniom, a skromne dotacje z budżetu centralnego także nie załatwią sprawy.
Na razie nie wiadomo, jak wielkie sumy wchodzą w grę, gdy idzie o pomoc państwa w odbudowie kraju. Premier Donald Tusk mówił w poniedziałek, że projekt pomocy dla powodzian będzie "wielomiliardowy".
W rozmowie z "Rz" Małgorzata Woźniak, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, oznajmiła, rząd przekazał już 152,5 mln zł na zapomogi dla poszkodowanych, a kolejne 43,5 mln zł otrzymały samorządy na walkę z żywiołem. To oczywiście nie koniec.
Co z gospodarką?
Ekonomiści zastanawiają się też, jak powódź wpłynie na gospodarkę. Kołodko uważa, że trudno jest obecnie ocenić konsekwencje ekonomiczne powodzi, ale nie powinny one przekroczyć pół procenta Produktu Krajowego Brutto (PKB).
W dłuższym okresie nie jest to znacząca wartość i trudno porównać obecną sytuację w Polsce do trzęsienia ziemi na Haiti w lub tego z 1995 r. w japońskim Kobe, uważa Kołodko.
Ryszard Petru z BRE Banku ocenia z kolei w "Rz", że wzrost gospodarczy z uwagi na powódź może być niższy w tym roku o 0,1 – 0,2 pkt proc. PKB. – Gdy jednak ruszy odbudowa i wydatki na inwestycje wzrosną, sytuacja się poprawi – dodaje.
Źródło: PAP, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24