Komisja Europejska zatwierdziła dopuszczenie na rynek UE sześciu kolejnych gatunków genetycznie modyfikowanej kukurydzy. Są przeznaczone zarówno do konsumpcji przez ludzi, jak i produkcji pasz dla zwierząt. Minister rolnictwa Marek Sawicki uważa, że decyzja KE jest "zaskakująca", została ona wprowadzona bez konsultacji z ministrami rolnictwa państw UE i będzie protestował.
Komisja Europejska tłumaczyła, że dopuszcza te odmiany na podstawie badań naukowych stwierdzających bezsprzeczny brak ryzyka dla zdrowia ludzi i zwierząt, a także dlatego, że porozumienia w tej sprawie nie potrafiły wcześniej znaleźć kraje członkowskie.
- Komisja przedstawiła propozycję dopuszczenia na rynek. Kraje członkowskie muszą następnie kwalifikowaną większością głosów opowiedzieć się za albo przeciwko. Jeśli to nie następuje, to KE jest zobligowana dopuścić gatunek GMO na rynek - tłumaczył procedurę rzecznik KE Michael Mann.
6 gatunków modyfikowanej kukurydzy
Chodzi o sześć gatunków stworzonych w laboratoriach koncernów Pioneer, Monsanto i Syngetna. Dostały one zgodę na import i użytkowanie swoich GMO na terytorium UE na dziesięć lat. Nie oznacza to zgody na uprawę w UE tych gatunków; dotąd dozwolona jest jedynie uprawa kukurydzy MON810 firmy Monsanto, a także genetycznie modyfikowanego ziemniaka Amflora koncernu BASF. W kolejce czeka kilka kolejnych odmian GMO.
- Jest to decyzja zaskakująca, wprowadzona "dziwnym" trybem - powiedział w czwartek Sawicki. - Jest to działanie poza decyzjami ministrów i bez konsultacji - dodał. Sprawa będzie z pewnością przedmiotem najbliższego posiedzenia unijnych ministrów ds. rolnictwa, a on wystosuje do komisarza ds. rolnictwa pisemny protest w tej sprawie.
Unijna kłótnia o GMO
Sprawa dopuszczenia w UE GMO od dawna dzieli kraje członkowskie. Dlatego wcześnie w lipcu KE zaproponowała, by to rządy same decydowały, czy chcą zezwolić, ograniczyć czy zupełnie zabronić uprawy roślin genetycznie modyfikowanych na części lub całości swym terytorium. Kraje same mają podejmować decyzje, czy chcą uprawiać je u siebie. Nie będą jednak mogły zakazać importu i handlu dopuszczonymi w UE odmianami kukurydzy, soi, buraków cukrowych czy bawełny GMO.
Sawicki powiedział, że nie jest pewien, czy przy takich decyzjach nie jest potrzebna także zgoda Parlamentu Europejskiego i Rady. - Z decyzji tej widać wyraźnie, że pod nowym traktatem (lizbońskim) urzędnicy próbują realizować własne cele, niekoniecznie konsultując je z politykami - powiedział minister.
"Zwolennicy GMO zwyciężyli"
Zdaniem Sawickiego, środowa decyzja KE łączy się z poprzednią, umożliwiającą poszczególnym krajom samodzielne zezwalanie na uprawianie zmodyfikowanych roślin. Minister uważa, że w tej sprawie przeważył pogląd zwolenników GMO i "za chwilę będzie sytuacja silnego rozwarstwienia, bo jedni rolnicy będą mieli prawo i dostęp do produkcji, a inni rolnicy decyzjami politycznymi własnych państw będą tego prawa pozbawieni".
Jak zauważył, UE miała za zadanie wprowadzać jednakowe warunki do produkcji dla rolników. - Ciągle słyszymy idee jednolitego rynku, ale są one sprzeczne z decyzjami - powiedział. W opinii Sawickiego, takie decyzje KE to "próba bocznymi kanałami nacjonalizacji Wspólnej Polityki Rolnej".
Podobnie sprzeciw wobec propozycji KE zapowiedziała też Francja. Także pozarządowe organizacje obrońców środowiska skrytykowały propozycję. To już zapowiada, że może ona mieć kłopoty z uzyskaniem niezbędnej większości w Radzie ministrów UE i Parlamencie Europejskim.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu