Mimo kontrowersji, Komisja Europejska dopuściła do uprawy kolejne genetycznie modyfikowane warzywo - odmianę ziemniaka o nazwie Amflora. "Stworzona" przez firmę BASF bulwa ma być wykorzystywana do celów przemysłowych - głównie do produkcji papieru i kleju, a także na paszę dla zwierząt.
Unijni rolnicy mogli uprawiać na swoich polach do tej pory tylko jedną genetycznie modyfikowaną odmianę (GMO) roślin - kukurydzę MON 810 wypuszczoną na rynek przez Monsanto. - Mamy nadzieję, że dzisiejsza decyzja jest krokiem milowym dla innych, innowacyjnych produktów, które wypromują konkurencyjne i zrównoważone rolnictwo - oświadczył Stefan Marcinkowski, członek zarządu BASF. Jego koncern od 13 lat starał się o autoryzację Amflory. Szacował, że rocznie mógłby zarabiać na opłatach licencyjnych 20-30 mln euro.
"NIE" rozbite o mur
Decyzja Komisji oznacza, że wszystkie kraje, nawet te niechętne produktom GMO, takie jak Polska, będą musiały zezwolić na uprawę zmodyfikowanego ziemniaka. Warszawa już kiedyś próbowała zakazać całkowicie żywności modyfikowanej, ale została zmuszona przez Komisję do zmiany przepisów. - Ten ziemniak nie trafi na stoły. Odmiana Amflora została stworzona na potrzeby przemysłu skrobiowego - uspokaja w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Wojciech Nowacki z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. - Przetwórcy skrobi muszą sprostać wymaganiom przemysłu, dlatego na pewno dla nich ta odmiana jest atrakcyjna. Minusem jest to, że może ona wyprzeć konwencjonalne ziemniaki - dodaje.
Jak mówi ekspertka Komisji Eleftheria Nearchou kraje, które nie chcą wprowadzać Amflory mogą starać się o wprowadzenie tzw. klauzuli ochronnej, co jednak nie będzie takie proste. - Jeśli kraj będzie chciał wprowadzić klauzulę ochronną, musi przedstawić nowe dane naukowe mówiące o szkodliwości dla zdrowia lub środowiska danego produktu - tłumaczy.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24