Włochy nie miały problemu ze sprzedażą dwuletnich obligacje za 4,5 mld euro. Co więcej ich rentowność spadła z 4,8 do 3,6 proc. To dobra wiadomość, mogąca świadczyć o tym, że na rynek powoli wraca optymizm i zaufanie.
Emitując obligacje rządy zbierają z rynków pieniądze. Muszą za to jednak płacić inwestorom dany procent. To oprocentowanie nazywane jest rentownością. Ponieważ pieniądze ze sprzedaży obligacji trafiają zazwyczaj na spłatę zadłużenia powstałego w wyniku sprzedaży poprzednich papierów, rentowność nazywana jest często ceną, za jaką państwo obsługuje swój dług. Im gorsza kondycja finansowa państwa i większe prawdopodobieństwo, że zbankrutuje i długów nie spłaci, tym wyższe muszą być rentowności papierów, by chcieli je kupić inwestorzy.
Spadek rentowności włoskich obligacji oznacza, że inwestorzy oceniają, że prawdopodobieństwo bankructwa Włoch zmalało. Jednocześnie sprawia on, że Rzymowi będzie łatwiej spłacać długi.
Powiew optymizmu z rynku obligacji przekłada się na inne rynki. Dziś wyraźnie zyskują zarówno giełdy na Starym Kontynencie, jak i euro wobec dolara. Mocy nabiera także nasz złoty.
Źródło: tvn24.pl