Jeśli powinie Ci się noga i stracisz pracę, państwo obiecuje pomoc w spłacie kredytu mieszkaniowego. "Gazeta Wyborcza" dotarła do projektu zapowiadanej od lutego ustawy, który przygotowuje resort pracy. Państwowe wsparcie może sięgnąć 1,2 tys. zł miesięcznie - do zwrotu w ciągu ośmiu lat.
Wbrew poprzednim zapowiedziom, nie ma szans, by ustawa obowiązywała już w maju. Dopiero w tym miesiącu może ona trafić do Sejmu. Ale będą mogli skorzystać z niej także Ci, którzy stracili pracę wcześniej - od 1 lipca 2008 r. Pobrane pieniądze trzeba będzie zwrócić w ciągu ośmiu lat.
Jak szacuje resort pracy, zainteresowanych pomocą państwa w spłacie kredytu może być aż 50 tys. z ponad miliona Polaków, którzy mają zaciągnięte mieszkaniowe kredyty. Jak oszacowano, przeciętna kwota pomocy nie powinna przekroczyć 775 zł, maksymalna zaś nie może być wyższa niż 1200 zł. Jeśli rata kredytu jest wyższa niż państwowa pomoc, to różnicę kredytobiorca będzie musiał pokryć sam.
Co zrobić, by dostać dopłatę?
Pierwszy warunek - utrata pracy. Kredytobiorca musi zarejestrować się w powiatowym urzędzie pracy, by uzyskać status bezrobotnego i prawo do zasiłku. Na decyzję o przyznaniu pomocy w spłacie kredytu nie będą mieć wpływu dochody rodziny.
Państwo może wspomagać kredytobiorcę najwyżej przez rok. Jeśli jednak osoba ta znajdzie pracę wcześniej, pomoc zostanie wstrzymana.
Nie ma też obaw, że państwowe pieniądze zostaną przeznaczone na inny cel. Prosto z Funduszu Pracy kwota trafi do Banku Gospodarstwa Krajowego, a ten przeleje ją na konto wskazanego banku, w którym zaciągnięto kredyt.
Na dopłaty resort pracy ma przeznaczyć niemal 440 mln zł.
Kto nie dostanie pieniędzy na kredyt?
Na pomoc nie mogą liczyć osoby dyscyplinarnie zwolnione z pracy oraz ci, którzy z pracy zwolnili się na własne życzenie. Pieniędzy nie dostaną też "mieszkaniowi handlarze" - czyli osoby, które kupowały mieszkania na handel lub pod wynajem i teraz posiadają więcej niż jedno lokum.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24