Majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie będzie podzielony i sprzedany, a konieczność zwrotu pomocy publicznej spadnie na spółki-wydmuszki przeznaczone do bankructwa, dowiedziała się "Gazeta Wyborcza".
Będzie to rozwiązanie wzorowane na przypadku upadłych greckich linii lotniczych Olympic. Upraszczając, chodzi o podzielenie i sprzedaż majątku stoczni prywatnym inwestorom, spłacenie wierzycieli i pozostawienie spółek-wydmuszek bez żadnych aktywów. I to właśnie te spółki byłyby obciążone nakazem zwrotu wielu miliardów pomocy publicznej. A że nie mogłyby tych pieniędzy oddać – zbankrutowały by. W tym czasie nowe spółki spokojnie prowadziłyby działalność.
Odpowiedzialna: Agencja Rozwoju Przemysłu
Rząd ten plan przyjął. "Gazeta" poznała pierwsze jego szczegóły. Odpowiedzialność za operację spadnie na Agencję Rozwoju Przemysłu. Ona zleci wycenę poszczególnych fragmentów stoczni, a następnie sprzeda je w przetargu. Za sprzedawanym majątkiem nie będzie się ciągnąć groźba nakazu zwrotu "starej" pomocy publicznej.
Żeby jednak można to było zrobić, potrzebne są zmiany w prawie – specjalna ustawa. Bez niej sprzedaż majątku byłaby niemożliwa, bo zostałaby uznana za działanie na szkodę spółki.
Związki zawodowe przeciwne
Plan ma jeden słaby punkt: nie ma pewności, że potencjalni nabywcy będą chcieli kupować kawałki stoczni wraz z zatrudnionymi ludźmi. Dlatego nowego planu dla stoczni nie chcą zaakceptować związki zawodowe.
Operacja potrwa od 10 do 12 miesięcy. W tym czasie – jak dowiedziała się gazeta – Komisja Europejska wstrzyma się z formalnym ogłoszeniem, że stocznie muszą zwracać pomoc publiczną. Ogłosi to dopiero, kiedy na placu boju zostaną już tylko spółki-wydmuszki.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24