Ekologiczna reforma unijnego rynku energii oznacza dla nas szokowe podwyżki cen prądu. Polski rząd usiłuje więc przekonać Brukselę, że zasługujemy na specjalne traktowanie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Na ostatnim szczycie UE w Brukseli szefowie 27 państw i rządów postanowili, że do wiosny 2009 r. w całej Unii wejdzie w życie "Pakiet klimatyczny". Ekspresowy tryb reformy niepokoi przedstawicieli polskiego rządu. Rządowy niepokój nie bierze się z niczego. Jeżeli "Pakiet klimatyczny" wejdzie w życie w takiej postaci, w jakiej został przedstawiony przez Komisję Europejską, będzie szokiem dla polskiej gospodarki.
Projekt przewiduje wprowadzenie obowiązkowego, minimalnego udziału odnawialnych źródeł energii w ogólnym zużyciu energii. Dla całej UE ma on wynosić średnio 20 proc. w 2020 r. W przypadku Polski pułap wyniesie 15 proc. Ponadto po 2013 r. firmy z sektora elektroenergetycznego musiałyby wszystkie zezwolenia na emisję CO2 kupować na aukcjach (obecnie elektrownie dostają zezwolenia za darmo). Jednocześnie ilość zezwoleń zostanie ograniczona nawet o 21 proc. Wymaga to zmiany dyrektywy o Europejskim Systemie Handlu Emisjami.
"Pakiet" niekorzystny dla naszej gospodarki Polski rząd chce zmienić reguły "Pakietu". A jeśli to się nie uda, to przynajmniej uzyskać czasowe wyłączenia naszego kraju z niektórych przepisów. Na szczycie w Brukseli premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski zrobili pierwszy krok. W dokumencie podsumowującym decyzje szczytu zapisano, że wdrażanie "Pakietu" musi brać pod uwagę różny poziom rozwoju gospodarczego krajów Unii oraz że pod uwagę trzeba wziąć "zasadę solidarnego rozkładania ciężarów".
Takie miękkie zapisy jednak nie wystarczą. Od poniedziałku w Brukseli trwają już prace nad zredagowaniem nowych paragrafów dyrektywy. Na tym etapie Polska musi uzyskać konkretne ustępstwa zapisane w projekcie aktów prawnych. Czasu jest niewiele, potencjalnych sojuszników mało, rząd musi więc skoncentrować się na wybranych problemach.
- Powinniśmy szukać koalicjantów, żeby np. w 2013 roku 70-80 proc. praw do emisji było darmowych. Resztę energetyka musiała dokupić. Potem, rok po roku, te darmowe uprawnienia mogłyby być zmniejszane. Aż do zera w roku 2020 - mówił minister środowiska Maciej Nowicki.
Wyjątek dla Polski Rząd zdaje sobie sprawę z tego, że dla uzyskania zgody Komisji Europejskiej (i innych krajów UE) na polski wyjątek będzie trzeba poddać się w innych częściach "Pakietu klimatycznego". Przedstawiciele rządu nie chcą jednak zdradzić, gdzie odpuścimy. Z nieoficjalnych informacji "Gazety" wynika, że Polska jest gotowa zgodzić się na 15-procentowy udział odnawialnych źródeł energii (np. wiatraków) w swoim ogólnym bilansie energetycznym w 2020 r.
Polski rząd zapowiada też, że przyłączy się do tych krajów Unii, które chcą dopisać do "Pakietu" przepisy chroniące europejski przemysł przed konkurencją ze strony tych krajów, w których emisją CO2 nikt nie zaprząta sobie głowy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"