Gabinet Donalda Tuska chce przekonać UE i firmy energetyczne, że taniej będzie zbudować nowy gazociąg z Rosji do Europy lądem zamiast przez Bałtyk - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Według dziennika - musi się spieszyć, bo ostateczne rozstrzygnięcie coraz bliżej.
W najbliższych miesiącach będzie się decydować przyszłość gazociągu Nord Stream, który przez Bałtyk ma bezpośrednio połączyć Rosję i Niemcy, omijając Polskę i inne państwa w Europie Środkowej.
Na drugą połowę kwietnia rosyjsko-niemieckie konsorcjum Nord Stream zapowiada raport o ocenie oddziaływania tej inwestycji na środowisko. Finlandia, Szwecja i Dania, których wyłączne strefy ekonomiczne ma przeciąć rura, na podstawie tego dokumentu ostatecznie zdecydują, czy zgadzają się na inwestycję.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia będą mogły zgłaszać swoje opinie i uwagi wobec inwestycji, ale nie mogą jej zablokować, bo obecna trasa rury omija wody, które obejmuje jurysdykcja tych państw.
Amber, a może Jamal?
Jednak Polska i państwa nadbałtyckie nie zasypiają gruszek w popiele. - Jest zamiar, aby szybko przedstawić alternatywę Unii Europejskiej i firmom zaangażowanym w budowę Nord Stream - mówi wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Chodzi o to, że Warszawa i pozostałe stolice od dawna uważają, że budowa nowego lądowego gazociągu z Rosji do Niemiec byłaby dużo tańsza i bezpieczniejsza ekologicznie niż układanie rury na dnie tak wrażliwego morza jak Bałtyk.
Rzetelna ocena opłacalności drogi podmorskiej i lądowej jest tym bardziej na czasie, że koszty inwestycji przez Bałtyk rosną jak na drożdżach. Dwa lata temu Gazprom szacował je na 4 mld euro, potem Nord Stream mówił o ponad 5 mld, a w poniedziałek rzecznik firmy zapowiedział w Sztokholmie, że w marcu zostanie ogłoszony nowy, jeszcze wyższy szacunek kosztów. Trzy miesiące temu koncern BASF szacował inwestycję wraz z jej odnogami w Niemczech na 9 mld euro.
Rząd przypomina też przypomniał o planach ułożenia drugiej nitki gazociągu jamalskiego przez Polskę, o przepustowości większej niż pierwszej rury jamału, a także Nord Streamu. - Jeśli z gazociągu Nord Stream mielibyśmy kupować rosyjski gaz, to być może taniej byłoby kupować go bezpośrednio z Rosji - uważa wicepremier Pawlak.
Rosja rozbija front oporu?
Pod koniec lipca 2007 roku Polska wraz z Litwą, Łotwą i Estonią zaczęła szykować wniosek do Komisji Europejskiej o wsparcie prac nad dokumentacją ułożenia przez te państwa gazociągu Amber, lądowej alternatywy Nord Stream. Taka dokumentacja czarno na białym pokaże zalety i wady rury podmorskiej i na lądzie.
Pod wnioskiem podpisali się już ministrowie gospodarki Polski, Litwy i Estonii. Jednak wniosek utknął na Łotwie, gdzie z powodu kryzysu politycznego przez kilka miesięcy nie było partnera do rozmów. Ale tuż przed świętami parlament wybrał nowy rząd.
Wkrótce polskie władze zaczną rozmowy sondażowe z nowym kierownictwem łotewskiego ministerstwa gospodarki na temat podpisania wniosku. Jak nieoficjalnie dowiedziała się gazeta, zdecydowano się na to z powodu pogłosek, że Gazprom rozważa kolejną zmianę trasy Nord Stream i doprowadzenie rury do Bałtyku przez Łotwę. Taka oferta miałaby zmienić nastawienie Rygi do bałtyckiego gazociągu.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24