O 18.00 w Brukseli ruszył szczyt Rady Europejskiej, podczas którego szefowie państw i rządów UE mają rozmawiać o pakiecie rozwiązań antykryzysowych dla strefy euro. Po tym spotkaniu obrady kontynuować będą przywódcy eurolandu. W Brukseli jest już premier Donald Tusk.
Przed szczytem Tusk powiedział dziennikarzom, że jest sceptyczny co do tego, czy dziś poznamy szczegóły porozumienia dotyczącego rozwiązań antykryzysowych. Zapewnił jednak, że Rada Europejska, w której skład wchodzi 27 państw UE, będzie naciskała na członków strefy euro, by komunikat po szczycie zawierał konkrety. - Można się spodziewać, że Rada Europejska w całości będzie bardzo wyraźnie formułowała oczekiwanie, żeby jak najszybciej grupa euro dopięła szczegóły - stwierdził.
Według premiera porozumienie w sensie politycznym jest już faktem. - Wszyscy czekają niecierpliwie na szczegóły, bo w tych szczegółach rzeczywiście tkwi nie diabeł, ale całe piekło - podkreślił. - Czy dziś wieczorem, czy w nocy te szczegóły usłyszymy? Ja jestem ostrożny, żeby nie powiedzieć - sceptyczny - dodał premier.
Zaznaczył, że nie chce rozsiewać smutnych prognoz, ale w propozycjach, które pojawiają się na papierze "nie ma wszystkich kropek nad wszystkimi i". - Czy dzisiaj grupa euro dojdzie do porozumienia, także w tych istotnych szczegółach - zobaczymy. Ja jestem ostrożny - powiedział szef polskiego rządu.
Początkowo planowano, że w środę odbędzie się tylko szczyt przywódców strefy euro, by sfinalizować decyzje dotyczące planu ratunkowego. Jednak o organizację tego dnia także szczytu całej UE zabiegali w niedzielę w Brukseli m.in. premier Wielkiej Brytanii David Cameron oraz premier Donald Tusk. Argumentowali, że pewne elementy pakietu ratunkowego, jak np. rekapitalizacja banków kluczowych dla europejskiego systemu bankowego, dotyczy całej UE, a nie tylko "17".
"Wszystko w rękach Niemców i Francuzów"
Obserwatorzy alarmują natomiast, że stawką środowego szczytu naprawdę jest przyszłość euro. Przyznała to także kanclerz Niemiec Angela Merkel. - Sytuacja jest bardzo trudna.(...) Świat patrzy na Niemcy i Europę, czy jesteśmy gotowi i czy możemy sprostać odpowiedzialności - powiedziała.
Sytuacja jest bardzo trudna.(...) Świat patrzy na Niemcy i Europę, czy jesteśmy gotowi i czy możemy sprostać odpowiedzialności merkel
Szczyt ma pracować nad zwiększeniem EFSF o obecnej zdolności pożyczkowej w wysokości 440 mld euro nawet do 1-2 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie jego możliwości kapitałowych bez finansowania kolejnych gwarancji z kasy państw strefy euro (na co kategorycznie nie zgodziły się Niemcy). Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się kontrowersyjny pomysł, by do EFSF ściągać kapitał z rynków finansowych, czyli np. od inwestorów z Chin.
- Wszystko w rękach Niemców i Francuzów, największych gospodarek eurolandu - mówią zgodnie przed szczytem dyplomaci w Brukseli. Paryż i Berlin muszą w środę rozstrzygnąć istniejące między nimi różnice co do metody walki z kryzysem. Wszystko wskazuje na to, że to Francja będzie musiała ulec i zgodzić się na niemieckie propozycje. Francuskie banki są bowiem najbardziej zagrożone, jeśli nie będzie porozumienia ws. wzmocnienia EFSF. Mają nie tylko największą część greckiego długu, ale też pożyczały pieniądze samym greckim bankom. Ponadto stanowisko negocjacyjne Francji zostało bardzo osłabione przez groźbę obniżenia ratingu wiarygodności kredytowej.
Źródło: PAP