Wieczorem w Brukseli rusza szczyt Rady Europejskiej, który zdecyduje o przyszłości strefy euro. Na jego wyniki czeka jednak nie tylko Europa – ale cały gospodarczy świat. Jeśli przywódcy państw i rządów UE nie dojdą do porozumienia i nie przedstawią konkretnych rozwiązań antykryzysowych, w czwartek możemy się spodziewać załamania na rynkach.
Szczyt szefów rządów i głów państw wszystkich 27 krajów członkowskich UE ma ruszyć punktualnie o godz. 18.00. Polskę będzie na nim reprezentował premier Donald Tusk.
Godzinę i 15 minut później będzie musiał opuścić salę obrad wraz z 9 innymi przywódcami krajów, które nie mają euro. Dalsze rozmowy będą prowadzili już tylko szefowie rządów 17 państw eurolandu i to w tym gronie zapadną kluczowe decyzje.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, rozmowom przywódców nie będzie towarzyszyło spotkanie ministrów finansów UE, czyli rady ECOFIN. Kierujący jej pracami Jacek Rostowski, postanowił jej nie zwoływać. ECOFIN ma się zebrać dopiero po dzisiejszym szczycie i zająć dopinaniem na ostatni guzik tego, co ustali Rada Europejska.
CO MAJĄ USTALIĆ?
Wieczorny rozmowy mają dotyczyć czterech głównych zagadnień:
1. Jak wzmocnić Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej
EFSFto główne narzędzie, jakim dysponuje euroland w walce z kryzysem. Obecnie fundusz dysponuje środkami w wysokości 440 mld euro. Jego wzmocnienie jest jednak niezbędne, by powstrzymać rozlanie się kryzysu Grecji na kolejne kraje borykające się z problemem zadłużenia jak Portugalia, Włochy czy Hiszpania. Jak zwiększyć siłę oddziaływania Funduszu? Koncepcje są dwie:
Pierwszy wariant polega na zapewnieniu EFSF prawa do ubezpieczania części strat inwestorów na obligacjach zagrożonych krajów euro i powiększeniu go nawet do 1-2 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie możliwości kapitałowych funduszu bez zwiększenia jego środków z kasy państw strefy euro.
Drugi model to wsparcie EFSF za pomocą dodatkowej, nowej organizacji, która mogłaby zbierać kapitał z MFW i rynków finansowych (od inwestorów z Chin, czy państwowych funduszy inwestycyjnych znad Zatoki Perskiej), a następnie używać go w programach pomocowych strefy euro.
2. Ustalenie wkładu banków prywatnych w program ratunkowy dla Grecji
Podczas pierwszego szczytu w niedzielę wstępnie ustalono, że trzeba będzie "znacznie" podnieść wkład banków w program ratunkowy dla Grecji. Obecnie wielkie banki w Francji, Hiszpanii, Niemczech mają w swoich portfelach dużą ilość greckich papierów dłużnych, które w przypadku bankructwa Aten staną się bezwartościowe. Dlatego banki odpuszczą część długów, tak by uniknąć bankructwa Grecji i odzyskać choć część swoich pieniędzy. Jaka to będzie część? To właśnie ma zostać ustalone dziś wieczorem. Nieoficjalnie mówi się, że straty posiadaczy greckich obligacji mogą sięgnąć nawet 50-60 proc.
3. Rekapitalizacja banków
Dotknięte stratami na greckich obligacjach banki, mogą się znaleźć w poważnych tarapatach. By nie upaść będą musiały zwiększyć swój kapitał. Wstępnie uzgodniono już, że należy podwyższyć z 5 do 9 proc. ich wskaźnik płynności kapitałowej. A to oznacza, że na rekapitalizację banków europejskich potrzeba między 100 a 108 mld euro. Banki mają w pierwszej kolejności wykorzystać na ten cel własne źródła kapitału, a rządy mają udzielać wsparcia tylko w razie konieczności. Jeżeli takie wsparcie nie będzie możliwe, rekapitalizacja ma zostać sfinansowana z pożyczki z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej.
4. Rola Europejskiego Banku Centralnego
Ostatnim tematem dzisiejszych rozmów ma być rola Europejskiego Banku Centralnego w walce z kryzysem. Francuzi i część innych państw eurolandu chcieliby, by skupował on obligacje znajdujących się w tarapatach państw na rynku wtórnym. EBC już teraz prowadzi skup papierów Włoch czy Hiszpanii. Nie akceptują tego jednak Niemcy, które uważają, że Bank powinien być w pełni niezależny i rządy nie mają na niego prawa w jakikolwiek sposób naciskać.
BEZ SZANS NA KONKRETY?
Na wynik dzisiejszego szczytu oczekuje cały świat. Na rynkach od poniedziałku nie dzieje się niemal nic – inwestorzy wstrzymali oddech i czekają. Jeśli przywódcy UE nie wydadzą po dzisiejszych rozmowach jednoznacznego komunikatu, możemy się spodziewać potężnej wyprzedaży na rynkach oraz rozlania się kryzysu na inne kraje.
Premier Francji Francois Fillon powiedział, że porażka środowego szczytu strefy euro mogłaby "powalić Europę" i przynieść nieprzewidywalne konsekwencje.
Na Brukselę patrzą też Amerykanie. - Europa musi dotrzymać zobowiązań, które poczyniła. Jej przywódcy mówią wiele słusznych rzeczy i pracują nad rozwiązaniem problemów. To dobrze - ale dopóki nie uzyskają pełnego porozumienia, trudno ocenić ich starania - powiedział amerykański Sekretarz Skarbu Timothy Geithner.
Jeszcze bardziej sceptyczny jest znany ekonomista Nouriel Roubini, zwany "Dr Zagładą", po tym jak precyzyjnie przewidział globalny kryzys w 2008 r. Roubini nie wierzy, by porozumienie, które mają dziś zawrzeć europejscy przywódcy, przyniosło skutek. Jego zdaniem istnieje duże prawdopodobieństwo, że euroland się rozpadnie, a pierwszym krajem, który zrezygnuje ze wspólnej waluty będzie Grecja. To z kolei wywoła reakcję łańcuchową i bankructwa kolejnych państw - od Portugalii po Hiszpanię.
By rozwiać te obawy eurogrupa musi po dzisiejszym spotkaniu pokazać jedność, konsekwencję i konkrety.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że nie ma co liczyć na taki komunikat. Jak podaje agencja Reutera powołując się na swoich informatorów znających szczegóły negocjacji, nadal istnieją poważne rozbieżności pomiędzy głównymi graczami i należy się raczej spodziewać, że komunikat po dzisiejszym szczycie będzie pełen ogólników. Na konkrety i szczegóły proponowanych rozwiązań przyjdzie jeszcze poczekać.
CO Z POLSKĄ?
Polska jako kraj spoza strefy euro stoi nieco z boku. Nie ma jednak wątpliwości, że wyniki szczytu będą miały wpływ na naszą gospodarkę. Przyznał to już minister Rostowski, który powiedział, że od tego jak euroland poradzi sobie z kryzysem, będzie zależało też nasze tempo wzrostu, a co za tym idzie także kształt przyszłorocznego budżetu.
Zdaniem Rostowskiego kłopotów nie powinny mieć jednak Polskie banki. - Wiemy dokładnie jaka jest ekspozycja polskiego systemu bankowego na obligacje greckie i także innych krajów Europy Południowej. Jest to ekspozycja minimalna. Mamy bardzo silny system bankowy – mówił w poniedziałek Rostowski.
Zapewnił też, Polska jako kraj spoza strefy euro nie będzie spłacał długów Grecji i innych krajów pogrążonych w finansowych tarapatach.
Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24