Polska przestaje być krajem wódką i piwem płynącym. Wszystko przez rosyjskie sankcje, które sprawiły, że coraz bardziej popularny staje się cydr. Polacy pokochali wytwarzany z jabłek napój i wszystko wygląda na to, że nie jest to chwilowa moda.
Rosyjskie sankcje zakazujące importowania produktów rolnych sprawiły, że polscy producenci jabłek stracili największy rynek zbytu. Plantatorzy szybko policzyli, że setki tysięcy ton jabłek przeznaczonych dla rosyjskich klientów trzeba będzie sprzedać na inne rynki bądź zutylizować, a to oznacza gigantyczne straty.
"Największe gazety, telewizje i radia zaczęły wówczas wzywać Polaków do większego spożycia owoców i picia cydru" - pisze Bloomberg.
Dobra reakcja
Do tej akcji szybko dołączyli politycy, celebryci i dziennikarze, promując w mediach społecznościowych akcję #jedzjabłka, którą opisały nawet największe światowe media. Ten spontaniczny i pozytywny trend zaowocował większym zainteresowaniem klientów cydrem. Uwagę zwrócili na niego nawet politycy, którzy zaproponowali odpowiednie zmiany w prawie, aby alkoholowy napój mógł być reklamowany - tak jak piwo. Takie działania mogą sprawić, że cydr na stałe pojawi się w menu Polaków. Według raportu International Wine&Spirit w ubiegłym roku cydr stanowił zaledwie 1 proc. sprzedaży wszystkich alkoholi. Nad Wisłą zdecydowanie większym powodzeniem cieszyły się dotąd piwo i wódka. W zeszłym roku wypiliśmy 3,7 mld litrów piwa i 264 mln litrów wódki.
Będzie przełom?
Według Krajowej Rady Winiarskiej ten rok ma być przełomowy. Produkcja cydru ma w skali całego roku wzrosnąć pięciokrotnie i przekroczyć 10 mln litrów. Wprawdzie nie pozwoli to plantatorom uniknąć strat z powodu zamknięcia rosyjskiego rynku dla jabłek, ale częściowo je zmniejszy. Tomasz Porowski, współzałożyciel firmy Cydr Ignaców przypomina, że popyt na cydr w ostatnich latach rośnie. - Pomogły rządowe obniżki podatków od produkcji, a teraz nowe wsparcie dla przemysłu może przyczynić się do kolejnego zwiększenia popytu - twierdzi Porowski.
Jest optymizm
- Hiszpania to kraj wina, a Polska może być krajem cydru - uważa Robert Ogór, prezes firmy Ambra, która produkuje Cydr Lubelski. - Mamy poparcie społeczne, aby inwestować w cydr. Rosyjskie embargo może być szansą i impulsem dla rozwoju branży - dodaje. Porowski twierdzi, że producenci cydru mogą pomóc plantatorom jabłek. - Mam nadzieję, że embargo na jabłka sprawi, że plantatorzy zróżnicują rynki zbytu. Byłoby wspaniale, gdyby nie byli oni tak uzależnieni od Rosji, bo tam klient zawsze będzie niepewny - dodaje.
Kropla w morzu
Organizacja World Apple and Pear Association szacuje, że Polska wyprodukuje w tym roku 3,5 mln ton jabłek. - Do produkcji litrowej butelki cydru potrzeba 1,5-2 kg jabłek - mówi Porowski. Oznacza to, że producenci cydru mogą wykorzystać około 15 tys. ton jabłek, a to mniej niż 1 proc. krajowej produkcji. Agata Andrzejczak, analityk International Wine & Spirit twierdzi, że część Polaków ciągle traktuje cydr lekceważąco, a jego konotacje są negatywne, bo napój z jabłek przypomina im tanie owocowe wino określane mianem "jabola". - Obecnie najbardziej passé jest wódka. Liczba konsumentów cydru wciąż jest niewielka - twierdzi Andrzejczak.
Autor: msz/km / Źródło: Bloomberg