Rosjanie mówią, że "czynią wszystko" by Europa nie musiała martwić się o dostawy gazu z Rosji, ale... "wszystko" może nie wystarczyć. - Bo jeśli czarny scenariusz stanie się faktem i Ukraina nie wywiąże się ze wszystkich zobowiązań finansowych wobec Gazpromu, to problem tranzytu gazu do krajów Unijnych via Kijów stanie się problemem całej Europy - przestrzegają.
Ukraina jest głównym krajem tranzytowym dla dostarczanego przez Rosjan gazu do krajów Unii i właśnie ten fakt - według Rosjan - powinien zmartwić Europę. W liście cytowanym w piątek przez agencję Interfax rosyjski koncern gazowy ostrzegł, że istnieje scenariusz, zgodnie z którym problem konfliktu na linii Moskwa-Kijów mógłby się rozlać na inne kraje. - Na razie Gazprom czyni wszystko, co tylko możliwe, żeby uniknąć zakłóceń w dostawach gazu do Europy (...). Niemniej, jeśli wydarzenia potoczą się wedle niekorzystnego scenariusza, problem ukraińskiego tranzytu będzie wspólnym problemem Rosji i Europy - podkreślił w liście prezes koncernu Aleksiej Miller.
A scenariusz taki może wejść w życie, jeśli Ukraina nadal będzie stosowała uniki w spłacie zaległych należności w wysokości ponad dwóch miliardów dolarów za dostarczony jesienią gaz.
- Uważamy, że naszym zadaniem jest przestrzec (Europę), że nie możemy być pewni przestrzegania (przez Ukrainę) zobowiązań dotyczących przesyłu. Naftohaz Ukraina systematycznie narusza swoje zobowiązania kontraktowe - napisał Miller.
Konflikty na gazie
W środę prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zagroził wstrzymaniem dostaw gazu ziemnego na Ukrainę, jeśli nie spłaci ona swoich długów wobec Gazpromu. Miedwiediew zastrzegł wtedy jednak, że odbyłoby się to w sposób, który nie naruszy interesów odbiorców z innych państw europejskich. Historia uczy jednak czegoś innego.
W styczniu 2006 roku "wojna gazowa" między Rosją i Ukrainą doprowadziła w do poważnych zakłóceń w przesyle gazu do UE. Przez terytorium naszego wschodniego sąsiada przesyłanych jest aż 80 procent gazu kupowanego u Rosjan przez europejskich odbiorców.
Źródło: PAP