Ropy nie zabraknie - uspokajają specjaliści. Ale mimo to będzie dalej drożeć i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby baryłka wkrótce kosztowała nawet 200 dolarów zamiast obecnych 147, co już jest zatrważającą ceną. Ale do czasu. Eksperci mają na pociechę dobrą wiadomość dla kierowców: przynajmniej przez najbliższy tydzień benzyna na stacjach nie powinna kosztować więcej.
Zapasy ropy w USA spadły do poziomu najniższego od stycznia, a jej cena osiągnęła rekord wszechczasów. Mimo późniejszego spadku do 145 dolarów za baryłkę, Chakib Khelil, przewodniczący OPEC, zapowiedział: - Cena baryłki ropy może w te wakacje wzrosnąć do nawet 170 USD.
- OPEC zrobił już co mógł w kwestii cen ropy i ceny surowca już nie spadną. - dodał Khelil - Gdyby doszło do kryzysu politycznego w Iranie, który zatrzymałby produkcję w tym kraju, cena baryłki ropy wzrosłaby do ponad 200 dolarów, możliwe, że nawet do 400 dolarów - ostrzegł.
- Dziś nie ma żadnej korelacji między kosztami wydobycia i generalnymi kosztami pozyskiwania ropy a cenami. Rynek nie spełnia kryteriów "fair value" czyli ceny akceptowanej przez dostawców i odbiorców - powiedział na antenie TVN CNBC Biznes Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliwowego.
EBC podniósł ceny ropy?
Kto jest winny temu, że ceny ropy całkowicie oderwały się od rzeczywistości? Europejski Bank Centralny i sezon huraganów - wskazują palcem niektórzy analitycy w Stanach Zjednoczonych. Ich zdaniem do gwałtownej zwyżki cen tego surowca przyczyniła się czwartkowa decyzja EBC o podniesieniu stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Taka decyzja wzmacnia bowiem euro i osłabia dolara, a to z kolei winduje ceny ropy.
OPEC, chociaż ma interes w wysokich cenach ropy, ostrzegał w ostatnim tygodniu EBC o ścisłej zależności pomiędzy wzrostem stóp procentowych i osłabieniem dolara, a wzrostem cen ropy. - Tu rządzi zasada przyczyny i skutku - komentuje Lena Komileva, główna ekonomistka w Tullett Prebon.
Winni są spekulanci?
Inni eksperci natomiast wskazują palcem na spekulantów - fundusze inwestujące na rynkach towarowych, w tym fundusze wysokiego ryzyka - hedgingowe. To oni sztucznie zawyżają ceny.
Maciej Gierej, były prezes Nafty Polskiej zwraca uwagę, że niezwiększanie przez OPEC produkcji ropy może być spowodowane powiązaniem kapitału arabskiego z kilkoma potężnymi bankami inwestycyjnymi, które prowadzą takie fundusze.
- Gwałtowne podniesienie produkcji spowodowałoby bardzo silną korektę, a tym samym panikę wywołaną w funduszach mających aktywa (naftowe) i pragnących wtedy pilnie zrealizować swoje zyski, bo kupowali ropę do 70-80 dolarów za baryłkę – stwierdził Gierej w TVN CNBC Biznes.
Na spekulacyjne źródła wysokich cen ropy wskazuje także Maciej Powroźnik, dyrektor biura analiz rynkowych Grupy Lotos. - Aktualny problem polega na tym, że notowania ropy są windowana przez kontakty całkowicie wirtualne, czyli takie za którymi w ogóle nie idzie fizyczna dostawa. Są to tylko i wyłącznie papiery którymi się obraca. Gdybyśmy zsumowali wszystkie te kontrakty i porównali to z globalnym popytem i podażą, to zobaczylibyśmy, że tych papierów jest dużo więcej niż faktyczne możliwości produkcji – podkreślił.
A miesięczne kwoty przeznaczane na lokaty w ropę są naprawdę gigantyczne. - 3 biliony dolarów to są pieniądze, które eksperci rynku finansowego szacują jako pieniądze i aktywa banków i funduszy, które są ulokowane w ropie. Jak się to przeliczy, to jest mniej więcej miesięczna produkcja krajów OPEC, 30 milionów baryłek – wylicza Gierej.
Z powagi sytuacji zdaje sobie sprawę amerykańska administracja. Henry Paulson, sekretarz skarbu USA, komentuje ją tak: - Amerykańska gospodarka musi zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Po złych wynikach w pierwszym kwartale trudny okaże się również drugi kwartał, a prognozy na kolejny rok wskazują, że rosnące ceny ropy mogą doprowadzić do przedłużenia się spowolnienia gospodarczego. Rynek kapitałowy ciągle może zmagać się z zawirowaniami, a korekta na rynku nieruchomości będzie się pogłębiać. Wierzę jednak, że długofalowo fundamenty amerykańskiej gospodarki pozostają silne.
Co wiemy o złożach?
Tymczasem ropy naftowej na świecie jest całkiem sporo. Te zasoby nie uzasadniają szaleństwa cenowego. - Do wydobycia pozostaje jeszcze 500 bilionów baryłek ropy - powiedział w TVN CNBC Biznes Włodzimierz Ostaszewski, prezes PetroEkspres Centrum Analiz i Prognoz. Najwięcej jest oczywiście w Arabii Saudyjskiej.
Na dodatek w sytuacji kryzysu cały świat myśli, czym zastąpić ropę, a przynajmniej ograniczyć jej konsumpcję. - Są oczywiście źródła alternatywne, na przykład bitumiczne piaski w Kanadzie - mówi Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytutu Geologicznego.
A co z cenami paliw?
Rekordowe notowania ropy na szczęście na razie nie wpływają na ceny na polskich stacjach. Jak prognozują analitycy portalu e-petrol.pl oraz biura Reflex, monitorującego rynek paliw, w nadchodzącym tygodniu ceny paliw znacząco się nie zmienią.
Głównym czynnikiem, który chroni nasze portfele jest silny wobec dolara złoty. Jak poinformował e-petrol, litr benzyny 95 kosztuje średnio 4,69 zł, czyli tyle samo co w zeszłym tygodniu. Niezmienione pozostały również średnie ogólnopolskie ceny oleju napędowego (4,73 zł) i autogazu (2,15 zł). Wzrost o 2 gr/l odnotowano jedynie w przypadku benzyny 98.
lad, bgr/el, ram
Źródło: TVN CNBC, PAP