Libijska produkcja ropy naftowej spadła o połowę z powodu przemocy w kraju - oświadczył w rozmowie z agencją AFP dyrektor rządowej firmy naftowej NOC Szukri Ganem. Seria rewolt w kolejnych krajach arabskich wywindowała już cenę ropy na światowych rynkach do rekordowych cen. Za baryłkę czarnego złota trzeba już płacić ponad 110 dolarów.
- Produkcja ropy spadła o połowę, bo zagraniczni pracownicy opuścili kraj. Nie czuli się bezpiecznie - powiedział Ganem. Libijski przywódca Muammar Kaddafi przyznał w środę, że w związku z opuszczeniem kraju przez pracowników firm naftowych produkcja ropy jest "na najniższym poziomie".
Rewolta wstrzymała eksport ropy z niektórych regionów Libii, która w normalnych warunkach produkuje 1,6 mln baryłek ropy dziennie i jest dwunastym światowym eksporterem tego surowca.
Krwawa próba zmiany
Rewolucja w Libii trwa już ponad dwa tygodnie. Według szacunków ONZ w walkach mogło zginąc już kilka tysięcy osób. Kaddafi nie zamierza jednak ustąpić i zapowiada krwawe rozprawienie się z opozycją.
Znaczna część kraju jest już pod kontrolą przeciwników rządu, ale dyktator utrzymał kilka miast i przy pomocy lojalnych mu oddziałów wojska oraz najemników atakuje opozycję. W walkach wykorzystywane jest miedzy innymi lotnictwo.
Starcia toczą się między innymi w mieście Brega, gdzie ulokowana jest jedna z największych libijskich rafinerii. W środę opozycja zadeklarowała, że odbiła miejscowość z rąk sił rządowych.
Źródło: PAP