Popularne wśród Polaków zakupy na raty mogą odejść do lamusa - wieszczy "Dziennik Gazeta Prawna". Według jej informacji, banki odrzucają nawet połowę wniosków o pożyczki klientom sieci handlowych. Jak tłumaczą - słabo na nich zarabiają, bo rosną ich straty na niespłacanych kredytach.
– W ubiegłym roku, w odpowiedzi na sytuację gospodarczą i pierwsze sygnały dotyczące przekredytowania klientów, większość banków zaostrzyła politykę kredytową i zacieśniła współpracę z Biurem Informacji Kredytowej – mówi "DGP" Jarosław Marek z Lukas Banku, jednego z głównych graczy na rynku kredytów ratalnych.
Z kolei GE Money Bank, który przecierał szlak na tym rynku, otwarcie przyznał, że w ciągu 1,5 roku chce w ogóle zrezygnować z udzielania kredytów ratalnych.
Nie masz - nie kupisz
Zdaniem ekspertów banki odchodzą od kredytów, bo coraz trudniej namówić klientów na produkty towarzyszące, takie jak np. karta kredytowa, na których banki zarabiają najlepiej. Mariusz Karpiński, były prezes GE Money Banku, dodaje, że spada siła przetargowa takich kredytów. – Kilka lat temu bankom zależało na tym, by dawać kredyty ratalne, bo budowały bazy klientów, a dziś bardziej im zależy, by te kredyty były spłacane na czas – mówi.
Ograniczenia będą jeszcze większe, gdy już niedługo wejdą w życie instrukcje oparte na rekomendacji T Komisji Nadzoru Finansowego. Banki będą musiały więcej czasu poświęcić na zbadanie zdolności kredytowej klienta, a to podniesie ich koszty.
– Z niepokojem czekamy na to, co przyniesie czerwiec – przyznaje Adam Pietkiewicz, prezes Polskiej Grupy Dealerów. – Wtedy i sprzedawcy popularnych samochodów zapłaczą – dodaje Maciej Janiszewski, prezes KPI Sports Cars, importera Porsche.
– Jeżeli sprawdzi się czarna wizja importerów, wtedy zachwiać się może cały rynek, bo kredytem lub leasingiem finansowany jest zakup połowy samochodów na rynku – mówi Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics, firmy analizującej rynek samochodowy.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24