Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył w piątek, że jego kraj nie widzi niczego szczególnego w czwartkowej decyzji Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), by nie ograniczać wydobycia ropy naftowej. Wywołała ona spadek cen surowca.
- Generalnie nas to urządza. Nie widzimy w tym niczego szczególnego - oznajmił Putin, podejmując w swojej rezydencji w Soczi nad Morzem Czarnym nowego prezesa francuskiego koncernu paliwowego Total Patricka Pouyanne, który zastąpił na tym stanowisku Christophe'a de Margerie, tragicznie zmarłego 21 października w katastrofie na lotnisku Wnukowo w Moskwie. - Przed nami zima. Jestem przekonany, że w pierwszym kwartale, w połowie (przyszłego) roku nastąpi równowaga na rynku - dodał.
Kartel decyduje
W czwartek 12 krajów zrzeszonych w OPEC podjęło w Wiedniu decyzję o utrzymaniu produkcji surowca na dotychczasowym poziomie, czyli 30 mln baryłek dziennie. Sprawiło to, że cena ropy Brent po raz pierwszy od ponad czterech lat zjechała do poziomu poniżej 75 dolarów za baryłkę. Według cytowanego przez dziennik "Wiedomosti" głównego ekonomisty Sbierbanku Jewgienija Gawrilenkowa ceną równowagi w tej chwili jest 80 USD za baryłkę. - Tyle ropa kosztowała zanim (amerykański bank centralny) Fed uruchomił program skupu aktywów. I do tego poziomu cena wróciła, gdy Fed zakończył ten program - oświadczył Gawrilenkow.
Więcej kredytów
29 października Fed zdecydował o zakończeniu trzeciej rundy programu luzowania ilościowego (ang. Quantitative Easing - QE). Jest to niestandardowy sposób zachęcania banków do wprowadzania większej ilości pieniędzy do gospodarki. Bank centralny kupuje od banków papiery wartościowe (w przypadku USA obligacje rządowe i obligacje zabezpieczone hipotekami - MBS), płacąc "elektronicznymi pieniędzmi", które wcześniej nie istniały. Te nowe pieniądze powiększają rezerwy banków, co ma je zachęcić, by udzielały więcej kredytów. Założeniem jest, że banki wykorzystają nowe pieniądze do kupna aktywów, które zastąpią aktywa sprzedane bankowi centralnemu. Ma to powodować wzrost kursów akcji i obniżenie stóp procentowych, co z kolei ma stymulować inwestycje.
Baryłka za 60 dolarów?
Prezes Rosnieftu, największego koncernu naftowego w Rosji, Igor Sieczyn nie wykluczył w piątek, że cena ropy spadnie do 60 dolarów lub poniżej tego poziomu. - Cena 60 dolarów też nas urządza. Jednak wtedy będziemy zmuszeni do odłożenia niektórych kosztownych programów - oznajmił. Zdaniem Sieczyna, którego przytaczają także "Wiedomosti", "obecna sytuacja na rynku nie wymaga nadzwyczajnych kroków". - Nie dzieje się nic nadzwyczajnego - ocenił. Szef Rosnieftu oświadczył, że spadek ceny do poziomu poniżej 60 USD nie spowoduje zmniejszenia wydobycia w Rosji. Rosnieft utrzymuje, że wydobycie baryłki ropy kosztuje koncern 4 dolary. Z kolei Łukoil oznajmił, że opłacalność wydobycia gwarantuje mu cena 25 USD.
Jaka cena?
Analitycy komercyjnego Alfa-Banku szacują, że spadek ceny baryłki ropy o 10 dolarów rocznie powoduje zmniejszenie wpływów eksportowych Rosji o 30 mld USD. Prowadzi też do osłabienia rosyjskiej waluty o 1,5-2 ruble za dolara. Skutkiem jest również spadek PKB o 0,4-0,8 proc. Minister finansów Rosji Anton Siłuanow przewiduje, że średnia roczna cena ropy przez dłuższy czas będzie się utrzymywać na poziomie 80-90 dolarów. Siłuanow oświadczył, że rząd musi skorygować budżet na najbliższe lata, biorąc za punkt wyjścia cenę 80 USD. Uchwalony w tych dniach przez Dumę Państwową i zatwierdzony przez Radę Federacji budżet na 2015 rok oraz okres planowy 2016-17 opiera się na prognozie, że średnia cena ropy w tych latach wyniesie 100 dolarów. Wpływy ze sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego stanowią ponad połowę dochodów budżetu Rosji.
Autor: msz//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA