Prokuratura w Rzymie wszczęła dochodzenie przeciwko pracownikom linii lotniczych Alitalia, którzy wzięli udział w 24-godzinnym dzikim strajku. Spowodował on we wtorek odwołanie kolejnych stu rejsów i poważne straty narodowego przewoźnika, będącego w ostatniej fazie prywatyzacji.
Strajki zorganizował mniejszościowy autonomiczny związek zawodowy, przeciwny prywatyzacji kontrolowanego dotąd przez państwo przedsiębiorstwa. Oferta grupy prywatnych przedsiębiorców, określana jako ostatnia szansa dla Alitalii, od początku budziła sprzeciwy personelu. Jednak większość związków zawodowych ostatecznie zaakceptowała ich propozycje.
Niektórzy pracownicy, wspierani przez jeden ze związków zawodowych, mimo nakazu powrotu do pracy pod groźbą grzywny, kontynuowali protesty. Ponieważ strajk uznano za nielegalny, sprawą zajął się prokurator.
Wiadomo już, że nikt z uczestników strajku nie zostanie przyjęty do nowej Alitalii, która powinna rozpocząć działalność 1 grudnia.
Nie tylko dla nich jednak nie będzie miejsca w nowym przedsiębiorstwie. Na przymusowy płatny urlop, który może potrwać nawet siedem lat, pójdzie ponad trzy tysiące osób.
Dzikie strajki na największych włoskich lotniskach potępiły zarówno rząd, jak i opozycja. Były one nielegalne i wymierzone w konstytucyjne prawo obywateli do podróżowania - orzekli przedstawiciele wszystkich bez wyjątku partii politycznych.
Źródło: Polskie Radio