To nie "cudowny lek", ale środek który poprawi sytuację wielu zakładów i ocali przynajmniej dwieście tysięcy miejsc pracy - tak podpisaną przez prezydenta ustawę antykryzysową ocenił na antenie TVN24 ekspert KPP Lewiatan Jeremi Mordasewicz.
- Lepiej gdyby ta ustawa była wcześniej, ale nie jest za późno - skomentował na antenie TVN24 Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Polskich Lewiatan. Jego zdaniem to III i IV kwartał przyniosą największą niebezpieczeństwo grupowych zwolnień w firmach, przed którymi nowe przepisy mogą ochronić.
Mordasewicz wskazuje, że ustawa przynosi cztery instrumenty, z których mogą skorzystać pracodawcy - a wszystko powinno odbyć się w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi. Jak wymienia, to zmiana "rytmu pracy". - Pracownicy będą w niektórych miesiącach pracować 6 godzin, w niektórych 10, ale dzięki temu nie utracą miejsca pracy - mówił przedstawiciel pracodawców.
Drugim czynnikiem jest możliwość dofinansowania z Funduszu Pracy, gdy firma nie ma zamówień. Ekspert wskazuje, że FP i tak wydałby swoje pieniądze na zasiłki, gdyby pracownicy zostali zwolnieni. Podobnie działać będą dopłaty do wynagrodzeń, w przypadku gdy pracownicy będą pracować w mniejszym wymiarze czasu pracy. W tym przypadku pieniądze mają pochodzić z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Ponadto państwo może sfinansować doszkalanie pracowników. - To oczywiście nie jest cudowny lek, który spowoduje, że nie będzie zwolnień. Ale spodziewamy się, że ich skalę ograniczymy o dwieście tysięcy osób - podsumował Jeremi Mordasewicz.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24