Nasza frustracja po porażce z Niemcami przeniosła się sprzed telewizorów do zakładów pracy. W dzień po meczu pracowaliśmy mniej efektywnie aż o jedną piątą - wylicza "Dziennik". Eksperci szacują, że każdy z goli Łukasza Podolskiego kosztował naszą gospodarkę 25 mln złotych.
- Nadzieje na zwycięstwo były ogromne, więc duże było też rozczarowanie, które przyszło po przegranej. W konsekwencji nastąpiła destrukcyjna demobilizacja, która odbiła się na jakości pracy - wyjaśnia na łamach gazety psycholog pracy Elżbieta Sołtys.
Realne straty
Niespełnione nadzieje przeliczono na pieniądze. Według eksperta PKPP Lewiatan Jeremiego Mordasewicza, niedzielna porażka w Klagenfurcie mogła kosztować gospodarkę co najmniej 50 milionów złotych. - Dzienny dochód narodowy Polski to pięć miliardów złotych. Jeśli efektywność pracy w wyniku przegranej z Niemcami spadła o dziesięć procent i przy założeniu, że piłką nożną interesuje się w Polsce dziesięć procent czynnych zawodowo osób, otrzymujemy tę właśnie wartość - mówił.
Nie tylko polskie doświadczenie
To, że w poniedziałek Polacy mieli kłopoty z normalnym funkcjonowaniem w pracy, nie dziwi psychologa sportu Marka Graczyka. - To się niestety musiało skończyć zbiorową traumą, neurozą i zawiedzionymi nadziejami - stwierdził w rozmowie z "Dziennikiem". - Nasi kibice potraktowali to spotkanie jak świętą krucjatę, okazję do wyrównania historycznych krzywd i wyleczenia kompleksów - argumentował.
Na pocieszenie można dodać, że to zjawisko jest znane na całym świecie i podobne straty obliczali już wcześniej pracodawcy w Anglii czy Francji. We wtorek zapewne po firmach i fabrykach snuć się będę Włosi, których bolesna porażka z Holendrami zapewne też sporo będzie kosztować.
Specjaliści są zdania, że najgorsze już za Polakami. Do pozostałych meczów Polacy nie będą już podchodzić tak emocjonalnie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA