W krakowskim sądzie rozpoczął się rano precedensowy proces o stwierdzenie nieważności kredytu na mieszkanie, zaciągniętego we frankach szwajcarskich. Pozywający oskarża bank o zachęcenie go do wzięcia kredytu mieszkaniowego w tej walucie i zapewnienie go, że taka pożyczka jest bezpieczna.
Tomasz Sadlik sześć lat temu zaciągnął wraz ze swoją ówczesną żoną w Raiffeisen Bank Polska kredyt o wysokości ponad 290 tysięcy franków szwajcarskich. Pieniądze przeznaczyli na zakup mieszkania w centrum Krakowa. Dzisiaj do spłacenia pan Tomasz ma jednak ponad dwa razy więcej, niż pożyczył.
Powód? Gwałtowny wzrost kursu franka szwajcarskiego w ostatnich latach. - Czuję się jak bankrut - przyznaje Sadlik w rozmowie z "Uwagą!" TVN.
Gdy Sadlik brał kredyt, przygotowująca dokumenty pracownica Raiffeisen Banku miała zapewniać go, że pożyczka we frankach szwajcarskich jest bezpieczna. Miała go też przekonywać, iż kredyt ma wystarczające zabezpieczenie. W zeszłym roku okazało się jednak, że wartość nieruchomości, na którą wzięto kredyt, jest mniejsza niż wysokość pożyczki. Bank wypowiedział więc umowę i zażądał zwrotu pieniędzy.
Sadlik żąda m.in. stwierdzenia nieważności umowy kredytowej, zasądzenie od pozwanego banku kosztów sądowych, a także wstrzymania egzekucji komorniczej mieszkania i innych składników majątkowych do czasu zakończenia postępowania sądowego. Wnosi też o zwolnienie z opłat sądowych z powodu ciężkiej sytuacji finansowej.
Bank: wszyscy klienci byli informowani o ryzyku walutowym
Na rozprawie zmodyfikował roszczenia, dopuszczając także możliwość przewalutowania umowy na złotówki. Przedstawiciel pozwanego Raiffeisen Bank Polska wnosił o oddalenie pozwu w całości. Według banku, wszyscy klienci, którzy mieli zamiar skorzystać z kredytów walutowych, byli informowani o ryzyku walutowym. Sąd dopuścił szereg dowodów w sprawie. Z powodu nieobecności jednego ze świadków – byłej pracownicy banku, która udzielała kredytu – zobowiązał powoda do ustalenia jej aktualnego miejsca zamieszkania i odroczył rozprawę. Była małżonka Sadlika skorzystała z prawa do odmowy zeznań.
Za mało informacji?
Sadlik przyznaje, że w umowie, którą podpisał, znajdowała się klauzula, iż jest mu znane ryzyko płynące z zaciągnięcia kredytu walutowego.
Jego zdaniem były to jednak ogólne stwierdzenia, które nie przesądzały, na czym to ryzyko miałoby polegać. Pracownicy banku zarzuca z kolei, że nie udzieliła mu dokładniejszych informacji.
- Banki wyszły na cwaniaków. Doskonale zdają sobie sprawę, jaki los szykują setkom tysięcy ludzi. Zacierają ręce, bo uważają, że są bezkarne - ocenia pan Tomasz w rozmowie z "Uwagą!" TVN.
Lawina pozwów?
Czy sprawa Sadlika może wywołać lawinę podobnych pozwów? Stało się tak m.in. w Chorwacji i Hiszpanii, gdzie sądy orzekły, że tamtejsze banki nie działały w dobrej wierze nie informując klientów o tym, że wzrost kursu obcych walut spowoduje podwyższenie miesięcznych rat. Tym samym pogwałciły prawa kredytobiorców.
W Polsce kredyty we frankach szwajcarskich ma około 700 tys. rodzin.
Autor: kg/mtom/kka / Źródło: "Uwaga TVN", PAP