Niewidzialna ręka rynku nie oszczędza nikogo. Najlepszy dowód: ceremonia rozdania Oscarów 2009. Organizatorzy szacują, że wpływy reklamowe z tegorocznego "święta kina", będą niższe aż o 16 proc. niż przed rokiem.
Spowolnienie gospodarcze, które od kilku miesięcy nęka globalną gospodarkę, sprawiło, że oszczędzać muszą nawet najwięksi. General Motors i L'Oreal - firmy od kilkunastu lat znajdujące się wśród reklamodawców, którzy w oscarową noc wydawali najwięcej - w tym roku w ogóle zrezygnowały z nadawania swoich reklam w czasie ceremonii. Nie przekonały ich nawet obniżki cen, jakie wprowadziła transmitująca galę telewizja ABC. Za 30-sekundowy spot trzeba było w tym roku zapłacić "zaledwie" 1,4-1,7 mln dol. (w 2008 r. średnia stawka wynosiła 1,7 mln dol.).
Znaleźli się jednak tacy, których te stawki skusiły. Swoje reklamówki wyemitowały m.in. Hyundai Motor, Frito-Lay i Coca-Cola. ABC po raz pierwszy w historii zezwoli na nadawanie spotów studiom filmowym.
Oscar ma problem
Mniejsze wydatki na reklamy to problem, który w tym roku dotknął nie tylko tegoroczną oscarową galę. Cenę 30-sekundowych spotów musiał obniżyć także telewizja NBC, która transmitowała Super Bowl - finał ligi futbolu amerykańskiego, absolutnego rekordzisty jeżeli chodzi o oglądalność.
Jednak Brad Adgate z Horizon Media, podkreśla, że kryzys gospodarczy to nie jedyny problem Oscarów. Innym jest fakt, że ceremonia z roku na rok przyciąga coraz mniej widzów z grupy wiekowej 15-49 lat, a więc tych, którzy dla reklamodawców są najbardziej łakomym kąskiem. Dla takiej młodej widowni Oscary nie są już tym, czym były w przeszłości. Kiedyś transmisja z ceremonii była jedyną z nielicznych okazji by zobaczyć gwiazdy w pełnej krasie. Dziś, by zobaczyć co słychać u ulubionego aktora czy aktorki, wystarczy zajrzeć do kolorowych magazynów lub na plotkarską stronę internetową.
W pogoni za "Mrocznym rycerzem"
Nie wiadomo jeszcze, ile osób obejrzało oscarową galę w tym roku, ale można spodziewać się, że wynik będzie jeszcze gorszy niż przed rokiem. Wówczas ceremonię zobaczyło 32 miliony widzów - najmniej w historii.
Atrakcyjność gali była także niższa niż w przeszłości ze względu na listę obrazów nominowanych w kategorii "Najlepszy film". Wszystkie one zbierały co prawda świetne recenzje krytyków, ale żaden nie stał się kasowym hitem. Zwycięski "Slumdog. Milioner z Ulicy" zarobił do tej pory za oceanem zaledwie 89 milionów dolarów, "Obywatel Milk" - 26 milionów, "Lektor" - 20 mln dol., a "Frost/Nixon" 17 mln dol. Ze stawki wyłamał się jedynie "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", który zgarnął 122 miliony. Dla porównania "Mroczny Rycerz" przyniósł swoim twórcom już 1 miliard dolarów zysku.
Źródło: guardian.co.uk