Drożejąca ropa bije po kieszeni i kierowców i rafinerie. Dlatego dwa polskie największe koncerny naftowe Grupa Lotos i PKN Orlen szukają źródeł czarnego złota, choć na razie tylko na papierze - czytamy w "Rzeczpospolitej". Spółki te chcą wydać na poszukiwanie i wydobywanie własnej ropy w sumie kilkanaście miliardów złotych.
Lotos już wpisał do swojej strategii ambitne plany wydobycia własnej ropy za granicą, a Orlen zrobi to najpewniej jesienią. I przeznaczy na to wielkie pieniądze.
Według przedstawionej strategii Lotosu, do 2012 roku gdańska spółka wyda na inwestycje 12,9 mld zł, licząc od 2006 roku, z czego 5,1 mld zł przeznaczy na poszukiwanie i wydobycie ropy naftowej. Wcześniej Lotos planował, że inwestycje ogółem pochłoną 7,3 mld zł, a na poszukiwanie ropy spółka miała wydać jedynie 0,5 mld zł.
Pierwsze krople
Lotos ma już swój pierwszy mały sukces. Koncern w ciągu kilku lat pozyska 900 tys. ton ropy ze złoża norweskiego. Eksploatację złoża na Morzu Północnym zaplanowano ok. 2010 roku. Gdańska firma otrzyma z niego najwyżej 150 tys. ton surowca rocznie. Jest to kropla w morzu potrzeb i możliwości najważniejszej rafinerii Lotosu w Gdańsku, która w 2012 roku ma przerobić 10,5 mln ton surowca.
Orlen, jak na razie, ma za sobą nieudane próby pozyskania partnera w Kazachstanie. Z Kazachami lepiej niż Orlenowi powiodło się biznesmenowi Ryszardowi Krauze. Jego Petrolinvest kupił udziały w złożach od małych prywatnych kazachskich firm, ale wydobycie na większą skalę będzie możliwe dopiero w przyszłym roku.
Pomysły na ciężkie czasy
Na sukcesy w zdobyciu złóż przez Orlen i Lotos czeka niecierpliwie minister skarbu. Do tej pory przedstawiciele Orlenu i Lotosu zakładali, że najlepszym sposobem na własne złoża będzie odkupienie niewielkich pakietów udziałów w już realizowanych projektach. – Jeśli firma nie ma odpowiedniej wiedzy i doświadczenia ani zbyt dużego kapitału na inwestycje, powinna przyłączyć się do partnera, który już ma złoże – uważa Stanisław Łańcucki, ekspert, doradca Nafty Polskiej.
Ale w takiej sytuacji – jak przyznaje – trzeba liczyć się z tym, że zakup udziałów będzie kosztowny, bo ich właściciel na pewno zechce zdyskontować wysokie ceny ropy.
Orlenowi i Lotosowi łatwiej byłoby zaistnieć na rynku naftowym, gdyby polski rząd wybrał dla nich inny wariant prywatyzacji, nie opierający się tylko na sprzedaży akcji na giełdzie, ale np. taki, jaki Austriacy znaleźli dla OMV. Np. arabskiego inwestora mającego dostęp do złóż. Jeszcze nie jest za późno, by taki scenariusz zrealizować, ale nie wiadomo też, czy jakiś chętny się znajdzie. Choć przykład węgierskiego MOL, w którym niedawno ok. 10 proc. kupiła arabska firma, pokazuje, że jest to możliwe.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA